Modele reklamy w Yahoo krytykowane
Portal Yahoo doczekał się własnej strony z serii xyz–watch.org. Daniel Brandt, twórca słynnego serwisu krytykującego największą wyszukiwarkę świata - www.google-watch.org - stworzył także stronę o Yahoo
Portal zasłużył sobie na to "wyróżnienie" opracowanym systemem reklamy płatnej w wyszukiwarce - SiteMatch. Nowe rozwiązania proponowane przez Yahoo próbują łączyć dotychczasowe modele reklamy w wyszukiwarkach internetowych. Spotkały się one ze spora krytyką na wielu forach internetowych.
Na początku marca bieżącego roku portal Yahoo wprowadził nowy model reklamy w wyszukiwarkach – SiteMatch(TM). Łączy on dotychczasowe rozwiązania znane w reklamie płatnej (sponsorowanej) i reklamie "organicznej" (wyniki generowane na podstawie algorytmu, naturalne). Nowe rozwiązanie Yahoo łączy dwie wyraźne rozdzielane do dziś formy reklamy.
Bez zmian pozostawia system zarządzania reklamą płatną (pełna kontrola nad pozycją, która uzależniona jest od wielkości zadeklarowanej opłaty za kliknięcie i pełna kontra nad opisem reklamy). Zmianie uległy zasady obowiązujące w reklamie "organicznej". Yahoo łączy płacenie za natychmiastowe dodanie do indeksu wyszukiwarki (co miało miejsce do tej pory, opłata Paid-inclusion services) z opłatą pobieraną za każde kliknięcie (CPC). Połączenie wody z ogniem? Jak to działa w praktyce?
Załóżmy, że stworzyliśmy nową stronę, której nie ma w indeksie Yahoo. Płacimy więc opłatę za jej natychmiastowe dodanie (koszty: pierwsza strona - plik html, nie cała domena - 49$, następne 2-10 stron 29$ każda, od 11 do 100 stron – 10$). Strona po 48 godzinach znajduje się w indeksie. To na jakim miejscu znajdzie się w wynikach, będzie zależało od oceny jakości stron przez algorytm wyszukiwarki.
W niewyjaśniony sposób wpływ ma mieć też ocena "czynnika ludzkiego", jak to określone zostało w ofercie – 'human review'. Wpływ tej oceny nie jest do końca wyjaśniony. Czy można więc mówić o w pełni naturalnych wynikach, uzależnionych tylko od bezdusznego algorytmu? Już nie do końca. Załóżmy, że ten na pół bezduszny algorytm, ulokował naszą stronę wysoko w wynikach 'naturalnych' dla interesującej nas frazy. Najprawdopodobniej przyniesie to wejścia na naszą stronę, ale już nie będą to wejścia darmowe! Yahoo za każde kliknięcie będzie pobierał opłatę (sic!) w wysokości 15 lub 30 centów (uzależnione od przypisania strony do kategorii.
Nowy model wprowadzony przez Yahoo uruchomił burzę dyskusji w środowisku konsultantów marketingu internetowego. Narosło wiele pytań i wątpliwości. W przypadku reklamy płatnej w tradycyjnej formie (czysty model CPC), możemy dokładnie sami ustalać opisy, jakie pojawią się przy linku.
W naturalnych wynikach opis generowany jest przez algorytm, na podstawie treści zawartej na stronie. Nie mamy nad nim kontroli. Może to zwiększyć ilość wejść niepożądanych, generowanych przez osoby nie do końca zainteresowane naszą ofertą (nie wykazujących chęci wykonania akcji w serwisie), będących wynikiem opisu, nad którym nie mamy kontroli.
Kolejne pytanie - co ze stronami komercyjnymi, które w tej chwili znajdują się w indeksie, na skutek zaindeksowania darmowego przez robota? Czy będą one systematycznie usuwane z indeksu, aby właścicieli zmotywować (de facto zmusić) do uczestnictwa w programie SiteMatch(TM)? Yahoo deklaruje, że jednocześnie uruchamia programy, które będą służyły zintensyfikowaniu indeksacji niekomercyjnych treści. Dotyczy to szczególnie tzw. niewidzialnego Internet, np. ogromne bazy danych uczelni, do tej pory nie zaindeksowane przez żadne roboty (trudności technologiczne).
Czy można więc założyć, że w wynikach będą dominować strony niekomercyjne, a dopiero po płatnym dodaniu komercja będzie się przebijać w wynikach? Na te pytania, w tej chwili, nie ma odpowiedzi. Dla samego Yahoo problemem może być też potencjalnie możliwy zatarg z Amerykańską Federalną Komisją Handlu (Federal Trade Commission). W swoich zaleceniach z 2002 Komisja wyraźnie opowiedziała się za jednoznacznym oddzieleniem wyników płatnych (sponsorowanych) od naturalnych. W modelu zaproponowanym przez Yahoo jest to bardzo trudne.
W ostatnim okresie na forach internetowych rozgorzała dyskusja nad kwestią usuwania stron z indeksu Yahoo. Wiele stron znikło z wyników wyszukiwania i co najgorsze powody nie są do końca jasne. Dużym problemem okazuje się brak jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony Yahoo, nawet dla klientów, którzy wydają tysiące dolarów na reklamę w tym portalu.
opr. Tomasz Frontczak - di.com.pl - www.epokay.net
Dołącz do dyskusji: Modele reklamy w Yahoo krytykowane