Patryk Michalski: reporter wojenny wraca (na chwilę) do domu
Gdy są na miejscu, nie śpią nieraz przez 40-50 godzin, potem szybka regeneracja, hełm na głowę – i wybiegają ze schronu, czasem wbrew regułom bezpieczeństwa, obowiązującym cywili. Na miejscu trzymają się razem, a barwy redakcyjne nie mają wówczas najmniejszego znaczenia. Pomoc koledze z Polski, czy innego kraju, jest naturalną rzeczą dla wojennego korespondenta. W Ukrainie dziennikarzy z Polski, relacjonujących wojenny teatr pracuje w tej chwili kilkunastu. Niektórych redakcje właśnie ściągają ich do domu.
Dołącz do dyskusji: Patryk Michalski: reporter wojenny wraca (na chwilę) do domu
On nawet nie stal blisko korespondenta wojennego- w pelnym tego slowa znaczeniu.
To co robia na bezpiecznych tylach z dala od intensywnych dzialan to jest proba zalegendowania zwyklych leszczy. Nie maja kompletnie zadnego profesjonalnego przygotowania.Nigdy nie byli na zadnym poligonie na cwiczeniach chocby,nawet karabinu w rekach nie trzymali,ot tak zeby poczuc wage sprzetu. WM zalegendowuja kolege i tyle. Pytanie -poco?/