Debiuty
2012-04-14 21:34:10 - medea
Ja jako wielbicielka leniwych chyba właśnie je zrobiłam jako pierwsze
(nie licząc kogla mogla) w wieku lat pewnie około 10. Pamiętam, że byłam
zachwycona, chociaż ich kształt przypominał kozie bobki. ;) Teraz robię
takie płaskie rombowate.
Jako 12-latka natomiast postanowiłam ugotować na działce barszcz
ukraiński z zerwanych z grządki młodych warzyw. Wzięłam ich stanowczo za
mało w stosunku do ilości wody w garnku i wyszła raczej woda z
farfoclami zamiast zupy. ;)
To tyle z mojej strony. ;)
Ewa
Re: Debiuty
2012-04-14 21:43:03 - Qrczak
> Tak mnie natchnęło w innym wątku - pamiętacie swoje debiuty w kuchni?
Takiego najbardziej debiutanckiego debiutu nie pamiętam.
Ale...
Pamiętam pierwsze oponki - zapomniałam dodać cukru.
Pierwszy tort bezowy - przez rok później suszyłam blaty na zamówienie
rodziny.
Pierwsze knedle ze śliwkami - ubabrałam się ciastem po łokcie.
> Ja jako wielbicielka leniwych chyba właśnie je zrobiłam jako pierwsze
> (nie licząc kogla mogla) w wieku lat pewnie około 10. Pamiętam, że byłam
> zachwycona, chociaż ich kształt przypominał kozie bobki. ;) Teraz robię
> takie płaskie rombowate.
Jako osoba bardzo leniwa leniwe robię łyżką.
qr.a
--
Młodość musi się wyszumieć, starość musi się wypalić.
Re: Debiuty
2012-04-14 21:47:07 - Paulinka
> Tak mnie natchnęło w innym wątku - pamiętacie swoje debiuty w kuchni?
>
> Ja jako wielbicielka leniwych chyba właśnie je zrobiłam jako pierwsze
> (nie licząc kogla mogla) w wieku lat pewnie około 10. Pamiętam, że byłam
> zachwycona, chociaż ich kształt przypominał kozie bobki. ;) Teraz robię
> takie płaskie rombowate.
> Jako 12-latka natomiast postanowiłam ugotować na działce barszcz
> ukraiński z zerwanych z grządki młodych warzyw. Wzięłam ich stanowczo za
> mało w stosunku do ilości wody w garnku i wyszła raczej woda z
> farfoclami zamiast zupy. ;)
>
> To tyle z mojej strony. ;)
Ja w dzieciństwie nie miałam dostępu do kuchni. Mama zawsze przez moje
słowotoki zapominała czegoś dodać do ciasta, ogólnie mnie wyganiali.
Pierwsza potrawa jaką zaserwowałam mężowi to były zrazy wołowe i kurna
wyszły idealne.
Chyba się sama nauczyłam gotować korzystając z tego co podpatrzyłam i
mając w pamięci różne smaki.
I chyba byłam dyskryminowana, bo obaj moi bracia są kucharzami :)
--
Paulinka
Re: Debiuty
2012-04-15 10:12:38 - mal
> Chyba się sama nauczyłam gotować korzystając z tego co podpatrzyłam i
> mając w pamięci różne smaki.
Podglądanie w takim wydaniu jest najlepszą nauką :-)
Ale potrzebna też inteligencja i chęci, by naukę wprowadzić w czyn.
Moje pierwsze doświadczenia w kuchni to były zajęcia praktyczne w
podstawówce, gdy - chodząc do żeńskiej szkoły - dyrekcja zarządziła,
zamiast wyszywanek, dziergania itp.
Przez rok nauczono nas wielu praktycznych rzeczy, a smak pierwszego
szkolnego wypieku pamiętam do dzisiaj (daaaawno to było).
To były serniczki z marchwią; ciasto serowe z dodatkiem przetartej
gotowanej marchewki, placuszki krótko smażone na patelni, posypane
cukrem pudrem.
Pamiętam też pyszne gruszki w syropie...
pozdrawiam smacznie
mal
Re: Debiuty
2012-04-15 10:34:48 - medea
> On 14 Kwi, 21:47, Paulinka:
>> Chyba się sama nauczyłam gotować korzystając z tego co podpatrzyłam i
>> mając w pamięci różne smaki.
> Podglądanie w takim wydaniu jest najlepszą nauką :-)
> Ale potrzebna też inteligencja i chęci, by naukę wprowadzić w czyn.
>
> Moje pierwsze doświadczenia w kuchni to były zajęcia praktyczne w
> podstawówce, gdy - chodząc do żeńskiej szkoły - dyrekcja zarządziła,
> zamiast wyszywanek, dziergania itp.
> Przez rok nauczono nas wielu praktycznych rzeczy, a smak pierwszego
> szkolnego wypieku pamiętam do dzisiaj (daaaawno to było).
> To były serniczki z marchwią; ciasto serowe z dodatkiem przetartej
> gotowanej marchewki, placuszki krótko smażone na patelni, posypane
> cukrem pudrem.
> Pamiętam też pyszne gruszki w syropie...
A, to też - mieliśmy na zajęciach praktyczno-technicznych (tak to się
wtedy nazywało) przygotowywanie różnych drobnych dań. Pamiętam np. kulki
serowo-musztardowe, które potem robiłam namiętnie w domu. Dziś już nie
wiedziałabym jak je zrobić, wiem tylko, że ser żółty i musztarda w tym
brały udział.
No i jeszcze mi się przypomniało, że miałam w domu taką książkę
kucharską dla dzieci Kuchnia pełna cudów, z której często korzystałam.
Były w niej fajne pomysły na proste potrawy typu twarożek, kanapki itd.
Książka mi gdzieś zniknęła niestety. Chciałam ją nawet na allegro kupić,
ale licytacje dochodzą do absurdalnych cen (jak za staroć i to w nie w
idealnym stanie).
Ewa
Re: Debiuty
2012-04-15 14:28:30 - Aicha
> No i jeszcze mi się przypomniało, że miałam w domu taką książkę
> kucharską dla dzieci Kuchnia pełna cudów, z której często korzystałam.
> Były w niej fajne pomysły na proste potrawy typu twarożek, kanapki itd.
> Książka mi gdzieś zniknęła niestety. Chciałam ją nawet na allegro kupić,
> ale licytacje dochodzą do absurdalnych cen (jak za staroć i to w nie w
> idealnym stanie).
Jeśli jeszcze gdzieś jest i wejdzie do drukarki, to przy następnym
pobycie w domu zrobię pdfa :)
--
Nie ma na tym świecie bestii podobnej złej kobiecie, chociaż bowiem
wśród czworonogów lew jest najsroższy, a wśród wężów drakon najdzikszy,
to żadnego z nich nie można porównać ze złą kobietą. (Piotr Komes)
Re: Debiuty
2012-04-15 20:12:59 - medea
> W dniu 2012-04-15 10:34, medea pisze:
>
>> No i jeszcze mi się przypomniało, że miałam w domu taką książkę
>> kucharską dla dzieci Kuchnia pełna cudów, z której często korzystałam.
>> Były w niej fajne pomysły na proste potrawy typu twarożek, kanapki itd.
>> Książka mi gdzieś zniknęła niestety. Chciałam ją nawet na allegro kupić,
>> ale licytacje dochodzą do absurdalnych cen (jak za staroć i to w nie w
>> idealnym stanie).
>
> Jeśli jeszcze gdzieś jest i wejdzie do drukarki, to przy następnym
> pobycie w domu zrobię pdfa :)
Dzięki za dobre chęci. Mam już propozycję zeskanowania, może się uda. :)
Ewa
Re: Debiuty
2012-04-15 20:48:35 - Paulinka
> On 14 Kwi, 21:47, Paulinka:
>> Chyba się sama nauczyłam gotować korzystając z tego co podpatrzyłam i
>> mając w pamięci różne smaki.
>
> Podglądanie w takim wydaniu jest najlepszą nauką :-)
> Ale potrzebna też inteligencja i chęci, by naukę wprowadzić w czyn.
>
> Moje pierwsze doświadczenia w kuchni to były zajęcia praktyczne w
> podstawówce, gdy - chodząc do żeńskiej szkoły - dyrekcja zarządziła,
> zamiast wyszywanek, dziergania itp.
> Przez rok nauczono nas wielu praktycznych rzeczy, a smak pierwszego
> szkolnego wypieku pamiętam do dzisiaj (daaaawno to było).
> To były serniczki z marchwią; ciasto serowe z dodatkiem przetartej
> gotowanej marchewki, placuszki krótko smażone na patelni, posypane
> cukrem pudrem.
> Pamiętam też pyszne gruszki w syropie...
O widzisz, zapomniałam o zetpetach :)
Robiliśmy kiedyś andruty. Większość koleżanek przyniosła margarynę,
cukier kakao i mikser.
Mi mama dała przepis na kartce, rondel, masło, cukier, mleko i wanilię.
Wyszedł taki szybki kajmak. Przepyszny, dziewczyny wyjadały palcami z
rondla, zanim rozsmarowałam go na waflach.
Naleśniki też robiłyśmy i sałatkę jarzynową z tego, co pamiętam.
--
Paulinka
Re: Debiuty
2012-04-15 11:38:38 - czeremcha
naleśniki wg książki kucharskiej. Było tam, żeby patelnię smarować
skórką ze słoniny i naleśniki były okropne... Wtedy jadało się je
raczej tylko na słodko... A lat ile? Może z 10?
Ania
Re: Debiuty
2012-04-15 19:29:36 - user@domain.invalid
> Poza kisielami i budyniami z proszku - pierwsza próba to były bodajże
> naleśniki wg książki kucharskiej. Było tam, żeby patelnię smarować
> skórką ze słoniny i naleśniki były okropne... Wtedy jadało się je
> raczej tylko na słodko... A lat ile? Może z 10?
Eee... tam, coś źle robiłaś, ja zwykle smażyłem na słoninie i smak był
rewelacyjny w przeciwieństwie do tych ociekających olejem, które trzeba
było jeść widelcem i nożem, aby się nie upier*, sorki... ubrudzić
oczywiście. Teraz to inne klimaty, używam patelni teflonowej i
ceramicznej, gdzie tłuszcz żaden nie idzie na smażenie.
Re: Debiuty
2012-04-15 21:37:22 - czeremcha
> Eee... tam, coś źle robiłaś, ja zwykle smażyłem na słoninie i smak był
> rewelacyjny w przeciwieństwie do tych ociekających olejem, które trzeba
> było jeść widelcem i nożem, aby się nie upier*, sorki... ubrudzić
> oczywiście.
A co niby mogło zmienić smak mieszaniny mąki, jajka i mleka?
A wtedy praktykowało się smażenie na margarynie, a nie na oleju. I na
normalnej, aluminiowej, a nie teflonowej patelni. Tłuszcz wytopiony ze
słoniny to smalec. I ma swój smak, niezaprzeczalnie. Jadasz kanapki ze
smalcem i dżemem? Bo ja nie.
Ania
Re: Debiuty
2012-04-15 22:10:52 - Paulinka
> On 15 Kwi, 19:29, u...@domain.invalid wrote:
>
>> Eee... tam, coś źle robiłaś, ja zwykle smażyłem na słoninie i smak był
>> rewelacyjny w przeciwieństwie do tych ociekających olejem, które trzeba
>> było jeść widelcem i nożem, aby się nie upier*, sorki... ubrudzić
>> oczywiście.
>
> A co niby mogło zmienić smak mieszaniny mąki, jajka i mleka?
>
> A wtedy praktykowało się smażenie na margarynie, a nie na oleju. I na
> normalnej, aluminiowej, a nie teflonowej patelni. Tłuszcz wytopiony ze
> słoniny to smalec. I ma swój smak, niezaprzeczalnie. Jadasz kanapki ze
> smalcem i dżemem? Bo ja nie.
Naleśniki od zawsze smażyliśmy na patelni żeliwnej smarowanej słoniną.
Tam nawet nie było szansy, żeby naleśnik ten smak wchłonął, no chyba, ze
słonina była wędzona.
Najpierw na rozgrzaną patelnie wrzucało się trochę soli, potem smarowało
słoniną i hop na fajerki.
W dobie teflonu już się nie bawię w takie rzeczy, daję łyżkę oleju do
ciasta.
--
Paulinka
Re: Debiuty
2012-04-15 22:23:42 - Anai
> A wtedy praktykowało się smażenie na margarynie, a nie na oleju.
Praktykowało się na czym się miało - na wsi miało się na ogół swój
smalec ze swojej słoniny
> I na normalnej, aluminiowej, a nie teflonowej patelni. Tłuszcz wytopiony ze
> słoniny to smalec. I ma swój smak, niezaprzeczalnie. Jadasz kanapki ze
> smalcem i dżemem? Bo ja nie.
A pączki?
....bo moja śp babka pączki smażyła na smalcu, a naleśniki na słoninie...
--
Pozdrawiam
Anai
*****e-mail: www.cerbermail.com/?Y8Pg93XYwQ ******gg:1737648******
***** photo-of-anai.gu.ma/ *****
Tylko pokłady bezinteresownego skurwysyństwa mają nieograniczone
możliwości regeneracyjne.
Re: Debiuty
2012-04-16 09:06:18 - czeremcha
> Praktykowało się na czym się miało - na wsi miało się na ogół swój
> smalec ze swojej słoniny
Miastowa-m. Smalec służył tylko do smarowania chleba i smażenia albo
obsmażania mięs. Pączki nie są u nas rodzinną tradycją, a jeśli już w
grę wchodziło smażenie np. faworków - to albo na ceresie, albo na
oleju.
Ania
Re: Debiuty
2012-04-17 03:08:04 - Animka
> On 15 Kwi, 22:23, Anai
>
>> Praktykowało się na czym się miało - na wsi miało się na ogół swój
>> smalec ze swojej słoniny
>
> Miastowa-m. Smalec służył tylko do smarowania chleba i smażenia albo
> obsmażania mięs. Pączki nie są u nas rodzinną tradycją, a jeśli już w
> grę wchodziło smażenie np. faworków - to albo na ceresie, albo na
> oleju.
Moja matka kupowała kilogram smalcu (nie słoniny!)
--
animka
Re: Debiuty
2012-04-16 13:35:01 - Ikselka
> A pączki?
> ...bo moja śp babka pączki smażyła na smalcu, a naleśniki na słoninie...
A faworki? - nie wyobrażam sobie innych niż smażonych na smalcu.
Przedtem jednak długo szukam smalcu, któryby nie jechał nerkowym/
jelitowym tłuszczem z wieprza. Trudno kupić dobry smalec.
Re: Debiuty
2012-04-16 21:42:46 - Dariusz K. Ładziak
> On 15 Kwi, 22:23, Anai
>
>> A pączki?
>> ...bo moja śp babka pączki smażyła na smalcu, a naleśniki na słoninie...
>
> A faworki? - nie wyobrażam sobie innych niż smażonych na smalcu.
Mało sobie potrafisz wyobrazić. Smalec wieprzowy tylko trochę mniej jak
olej wsiąka w ciasto. Do prawdziwego smażenia na głębokim tłuszczu
należy używać frytury - czyli mokro wytapianego (przed sklarowaniem i
zebraniem znad osadów topionego z pozostawieniem na dnie naczynia
warstwy wody, wygrzewanie suszące dopiero w kolejnym naczyniu) łoju
wołowego. Poczytaj u Ćwierczakiewiczowej jak to się robi.
I to dopiero (najlepiej wytapiane z łoju nerkowego z młodego wolca lub
jałówki) nie wsiąka we frytki, pączki czy faworki.
--
Darek
Re: Debiuty
2012-04-17 03:17:13 - Animka
> On 15 Kwi, 22:23, Anai
>
>> A pączki?
>> ...bo moja śp babka pączki smażyła na smalcu, a naleśniki na słoninie...
>
> A faworki? - nie wyobrażam sobie innych niż smażonych na smalcu.
> Przedtem jednak długo szukam smalcu, któryby nie jechał nerkowym/
> jelitowym tłuszczem z wieprza. Trudno kupić dobry smalec.
Kupuj luksusowy, bialutki.
--
animka
Re: Debiuty
2012-04-17 23:38:05 - Ikselka
> W dniu 2012-04-16 13:35, Ikselka pisze:
>
> > On 15 Kwi, 22:23, Anai
>
> >> A pączki?
> >> ...bo moja śp babka pączki smażyła na smalcu, a naleśniki na słoninie...
>
> > A faworki? - nie wyobrażam sobie innych niż smażonych na smalcu.
> > Przedtem jednak długo szukam smalcu, któryby nie jechał nerkowym/
> > jelitowym tłuszczem z wieprza. Trudno kupić dobry smalec.
>
> Kupuj luksusowy, bialutki.
>
Staram się, ale wiele razy się nacięłam nawet na tym
najluksusowszym, dlatego po prostu odchylam rąbek opakowania i
uważnie wącham - łatwo wyczuwam jeśli coś jest nie tak i musze z
przykrością powiedzieć, że rzadko trafiam na bezzapachowy smalec ;-)
Re: Debiuty
2012-04-18 21:43:38 - Animka
> On 17 Kwi, 03:17, Animka
>> W dniu 2012-04-16 13:35, Ikselka pisze:
>>
>>> On 15 Kwi, 22:23, Anai
>>
>>>> A pączki?
>>>> ...bo moja śp babka pączki smażyła na smalcu, a naleśniki na słoninie...
>>
>>> A faworki? - nie wyobrażam sobie innych niż smażonych na smalcu.
>>> Przedtem jednak długo szukam smalcu, któryby nie jechał nerkowym/
>>> jelitowym tłuszczem z wieprza. Trudno kupić dobry smalec.
>>
>> Kupuj luksusowy, bialutki.
>>
>
> Staram się, ale wiele razy się nacięłam nawet na tym
> najluksusowszym, dlatego po prostu odchylam rąbek opakowania i
> uważnie wącham - łatwo wyczuwam jeśli coś jest nie tak i musze z
> przykrością powiedzieć, że rzadko trafiam na bezzapachowy smalec ;-)
Ja nie czuję zapachu smalcu (tego w kostkach).
--
animka
Re: Debiuty
2012-04-18 22:04:01 - Qrczak
> W dniu 2012-04-17 23:38, Ikselka pisze:
>> On 17 Kwi, 03:17, Animka
>>> W dniu 2012-04-16 13:35, Ikselka pisze:
>>>> On 15 Kwi, 22:23, Anai
>>>
>>>>> A pączki?
>>>>> ...bo moja śp babka pączki smażyła na smalcu, a naleśniki na
>>>>> słoninie...
>>>
>>>> A faworki? - nie wyobrażam sobie innych niż smażonych na smalcu.
>>>> Przedtem jednak długo szukam smalcu, któryby nie jechał nerkowym/
>>>> jelitowym tłuszczem z wieprza. Trudno kupić dobry smalec.
>>>
>>> Kupuj luksusowy, bialutki.
>>>
>>
>> Staram się, ale wiele razy się nacięłam nawet na tym
>> najluksusowszym, dlatego po prostu odchylam rąbek opakowania i
>> uważnie wącham - łatwo wyczuwam jeśli coś jest nie tak i musze z
>> przykrością powiedzieć, że rzadko trafiam na bezzapachowy smalec ;-)
>
> Ja nie czuję zapachu smalcu (tego w kostkach).
Bo niepoczosnkowany.
qr.a
--
mspanc
Re: Debiuty
2012-04-19 14:40:30 - Ikselka
> W dniu 2012-04-17 23:38, Ikselka pisze:
>
>
>
> > On 17 Kwi, 03:17, Animka
> >> W dniu 2012-04-16 13:35, Ikselka pisze:
>
> >>> On 15 Kwi, 22:23, Anai
>
> >>>> A pączki?
> >>>> ...bo moja śp babka pączki smażyła na smalcu, a naleśniki na słoninie...
>
> >>> A faworki? - nie wyobrażam sobie innych niż smażonych na smalcu..
> >>> Przedtem jednak długo szukam smalcu, któryby nie jechał nerkowym/
> >>> jelitowym tłuszczem z wieprza. Trudno kupić dobry smalec.
>
> >> Kupuj luksusowy, bialutki.
>
> > Staram się, ale wiele razy się nacięłam nawet na tym
> > najluksusowszym, dlatego po prostu odchylam rąbek opakowania i
> > uważnie wącham - łatwo wyczuwam jeśli coś jest nie tak i musze z
> > przykrością powiedzieć, że rzadko trafiam na bezzapachowy smalec ;-)
>
> Ja nie czuję zapachu smalcu (tego w kostkach).
>
To masz szczęście, ja wyczuwam zawsze, nawet kiedy jest zmrożony.
Smalec luksusowy nie powinien mieć żadnego zapachu (kiedy zimny
oczywiscie), a ja i tak wyczuwam.
Re: Debiuty
2012-04-16 10:11:12 - Nixe
Użytkownik czeremcha <123.czeremcha@gmail.com> napisał w wiadomości
news:28c7629f-15eb-41c3-8ef3-
> A wtedy praktykowało się smażenie na margarynie,
No następna.
Jak nie masło, to margaryna.
Naleśniki?? Od kiedy?
> Tłuszcz wytopiony ze słoniny to smalec.
Ale tej słoninki bierze się tylko tyle, żeby ciasto nie przywarło.
Ciach, ciach, smarujesz i potem lejesz ciasto.
> I ma swój smak, niezaprzeczalnie. Jadasz kanapki ze
> smalcem i dżemem? Bo ja nie.
Ja jadam zupę mleczną z makaronem na słono. I do tego bułkę z dżemem.
Z kolei moja babcia smażyła słodkie placko-racuchy na słonince. PYCHA!
A Amerykanie mieszają słodki dżem ze słonym masłem orzechowym :)
N.
Re: Debiuty
2012-04-16 10:25:02 - Theli
>
> Ale tej słoninki bierze się tylko tyle, żeby ciasto nie przywarło.
Dokładnie, tłuszcz słoniny tylko leciutko pokrywał patelnię, tyle że
była tłusta, nic nie pływało w tym smalcu. Nie chodziło przecież o
położenie kawałka smalcu.
A nikt nie jadł ciastek ze skwarkami?
th
--
nitkowo-theli.blogspot.com
Re: Debiuty
2012-04-16 13:51:28 - Ikselka
> W dniu 2012-04-16 10:11, Nixe pisze:
>
>
>
> > Ale tej słoninki bierze się tylko tyle, żeby ciasto nie przywarło.
>
> Dokładnie, tłuszcz słoniny tylko leciutko pokrywał patelnię, tyle że
> była tłusta, nic nie pływało w tym smalcu. Nie chodziło przecież o
> położenie kawałka smalcu.
> A nikt nie jadł ciastek ze skwarkami?
O, masz, własnie przed chwilą o nich wspomniałam :-)
Re: Debiuty
2012-04-16 14:28:15 - Stefan
Użytkownik Theli
news:jmgl0n$2h83$1@sodden.amu.edu.pl...
>W dniu 2012-04-16 10:11, Nixe pisze:
>>
>
>> Ale tej słoninki bierze się tylko tyle, żeby ciasto nie przywarło.
>
> Dokładnie, tłuszcz słoniny tylko leciutko pokrywał patelnię, tyle że była
> tłusta, nic nie pływało w tym smalcu. Nie chodziło przecież o położenie
> kawałka smalcu.
> A nikt nie jadł ciastek ze skwarkami?
>
ciastka ze skwarków - to był rarytas za tow. Wiesława. W mięsnym czasami
(rzadziej niż pomarańcze w Delikatesach) można było kupić skwarki wytłaczane
podczas wytopu smalczanego.
Tam powyżej któraś Pani pisze o trudnościach dostania dobrego smalcu. Otóż
proszę sobie zakonotować: na smalec najlepsza jest słonina z grzbietu zwana
bilem (bil) gruba przynajmniej na dwa palce. Konieczny także gruby, żeliwny
rondel. I tutaj robimy podział: na czysty i podprawiany - skwarki, przyprawy
do woli co kto chce.
pozdrawiam
Stefan
Re: Debiuty
2012-04-16 15:43:33 - Ikselka
> Tam powyżej któraś Pani pisze o trudnościach dostania dobrego smalcu. Otóż
> proszę sobie zakonotować: na smalec najlepsza jest słonina z grzbietu zwana
> bilem (bil) gruba przynajmniej na dwa palce. Konieczny także gruby, żeliwny
> rondel. I tutaj robimy podział: na czysty i podprawiany - skwarki, przyprawy
> do woli co kto chce.
Nauka ta nie dla mnie, bo to wszystko wiem doskonale. Wystarczy
uważnie przeczytać, co piszę, także linkując.
Dobry smalec do chleba potrafię zrobić.Trudności z dostaniem dobrego
smalcu dotyczą smalcu sklepowego, w kostkach, z przeznaczeniem do
smażenia.
Samemu się smalcu do smażenia (hint: ilość!) nie zrobi, z przyczyn
zupełnie obiektywnych, też opisanych przeze mnie: nieobecność
rzeczonej najlepszej słoniny w sklepach. Wiąże się ona z przejściem
na karmienie świń kukurydzą (zamiast ziemniaków) oraz hodowlę jedynie
mięsnych ras świń, które warstwę słoniny (grzbietowej oraz w ogóle)
mają zredukowaną niemal do zera. Spróbuj dziś kupić w sklepie słoninę
grubszą niż 3 cm, najczęściej jest to jakiś flak, niedokładnie
obfrezowany ze skóry, grubości w sumie około centymetra.
Re: Debiuty
2012-04-16 16:03:16 - Stefan
Użytkownik Ikselka
news:50b57e81-825e-4e15-9c4b-6f3336aa500c@h12g2000yqi.googlegroups.com...
On 16 Kwi, 14:28, Stefan
>> Tam powyżej któraś Pani pisze o trudnościach dostania dobrego smalcu.
>> Otóż
>> proszę sobie zakonotować: na smalec najlepsza jest słonina z grzbietu
>> zwana
> >bilem (bil) gruba przynajmniej na dwa palce. Konieczny także gruby,
> >żeliwny
> >rondel. I tutaj robimy podział: na czysty i podprawiany - skwarki,
> >przyprawy
> >do woli co kto chce.
>Nauka ta nie dla mnie, bo to wszystko wiem doskonale.
Och, a ja ....
>Wystarczy uważnie przeczytać, co piszę, także linkując.
>Dobry smalec do chleba potrafię zrobić.Trudności z dostaniem dobrego
>smalcu dotyczą smalcu sklepowego, w kostkach, z przeznaczeniem do
>smażenia.
>Samemu się smalcu do smażenia (hint: ilość!) nie zrobi, z przyczyn
>zupełnie obiektywnych, też opisanych przeze mnie: nieobecność
>rzeczonej najlepszej słoniny w sklepach.
Hm, źródłem doskonałej słoniny są sklepy? nie tylko, nawet w Tesco (to takie
spore sklepiki) można wypatrzeć bil, tylko trzeba wiedzieć kiedy.
Poza tym są targi, jarmarki, znajomi, itd.
Strasznie skomplikowana jesteś. Niby rewelacyjna gospodyni, przepisy ma w
małym palcu (no, w dwóch), a tu taki zonk. Wydawało mi się, że taka
specjalistka smalcu w sklepie nie szuka, bo sklepowy smalec nadaje się tylko
do omaszczenia kaszy psom.
pozdrawiam
Re: Debiuty
2012-04-16 16:32:11 - Ikselka
> Użytkownik Ikselka
> On 16 Kwi, 14:28, Stefan
>
> >> Tam powyżej któraś Pani pisze o trudnościach dostania dobrego smalcu.
> >> Otóż
> >> proszę sobie zakonotować: na smalec najlepsza jest słonina z grzbietu
> >> zwana
> > >bilem (bil) gruba przynajmniej na dwa palce. Konieczny także gruby,
> > >żeliwny
> > >rondel. I tutaj robimy podział: na czysty i podprawiany - skwarki,
> > >przyprawy
> > >do woli co kto chce.
> >Nauka ta nie dla mnie, bo to wszystko wiem doskonale.
>
> Och, a ja ....
>
> >Wystarczy uważnie przeczytać, co piszę, także linkując.
> >Dobry smalec do chleba potrafię zrobić.Trudności z dostaniem dobrego
> >smalcu dotyczą smalcu sklepowego, w kostkach, z przeznaczeniem do
> >smażenia.
> >Samemu się smalcu do smażenia (hint: ilość!) nie zrobi, z przyczyn
> >zupełnie obiektywnych, też opisanych przeze mnie: nieobecność
> >rzeczonej najlepszej słoniny w sklepach.
>
> Hm, źródłem doskonałej słoniny są sklepy?
No sorry, świń nie hoduję.
> nie tylko, nawet w Tesco (to takie
> spore sklepiki) można wypatrzeć bil, tylko trzeba wiedzieć kiedy.
Nie kupuję mięsa ani słoniny w Tesco. Tylko chemię i suche (ryż,
cukier) tam kupuję.
> Poza tym są targi, jarmarki, znajomi, itd.
Nie kupuję na targu i jarmarku, ponieważ nagminnie sprzedawane tam
jest mięso niebadane. I oczywiście możesz mi tu o pieczątkach cuda
opowiadać jakie tylko chcesz, a praktyka swoje.
W hurtowni znajomych (najbardziej znana sieć kielecka) także mają
trudności z dobrą słoniną i to od lat. Ludzie w tej branży siedzą od
PRL-u i rynek znają.
> Strasznie skomplikowana jesteś. Niby rewelacyjna gospodyni
Nie niby - rewelacyjna po prostu.
>, przepisy ma w
> małym palcu (no, w dwóch), a tu taki zonk. Wydawało mi się, że taka
> specjalistka smalcu w sklepie nie szuka,
Ano już nie szuka.
> bo sklepowy smalec nadaje się tylko
> do omaszczenia kaszy psom.
Dokładnie do tego się nadaje, ale czasem można spotkać dobry. Biorę na
węch i smak. Jako specjalistka.
Jak już pisałam, świń nie hoduję. Smalcu do smażenia używam dwa razy w
roku i nie będę po targach latała i narażała bliskich na bąblowca i
tasiemca.
Nie poluję na dobrą słoninę, bo czasem na nią trafiam - co potwierdza
regułę, ze jej w sprzedaży nie ma.
Re: Debiuty
2012-04-16 21:46:21 - Dariusz K. Ładziak
> W dniu 2012-04-16 10:11, Nixe pisze:
>>
>
>> Ale tej słoninki bierze się tylko tyle, żeby ciasto nie przywarło.
>
> Dokładnie, tłuszcz słoniny tylko leciutko pokrywał patelnię, tyle że
> była tłusta, nic nie pływało w tym smalcu. Nie chodziło przecież o
> położenie kawałka smalcu.
> A nikt nie jadł ciastek ze skwarkami?
Ale koniecznie ze skwarek z sadła, te ze słoniny to tandeta!
--
Darek
Re: Debiuty
2012-04-16 10:34:11 - czeremcha
> Użytkownik czeremcha <123.czerem...@gmail.com> napisał w wiadomości
> news:28c7629f-15eb-41c3-8ef3-
>
> > A wtedy praktykowało się smażenie na margarynie,
>
> No następna.
> Jak nie masło, to margaryna.
> Naleśniki?? Od kiedy?
Napisałam - wtedy, czyż nie? Wtedy margaryny były w modzie i tak
propagowane, jak teraz 5 porcji dziennie.
> > I ma swój smak, niezaprzeczalnie. Jadasz kanapki ze
> > smalcem i dżemem? Bo ja nie.
> Ja jadam zupę mleczną z makaronem na słono. I do tego bułkę z dżemem.
> Z kolei moja babcia smażyła słodkie placko-racuchy na słonince. PYCHA!
> A Amerykanie mieszają słodki dżem ze słonym masłem orzechowym :)
Kura na to: Kud-ku-dak!
Tyle, że ja powiem - a ja nie!
Powtarzam - miastowa jestem i skóry od słoniny za bardzo z domu nie
pamiętam. Mimo, że samą słoninę się kupowało, a i owszem. Podejrzewam,
że jeśli ze skórą - to lądowała w koszu. U babci też takiej tradycji
smażenia naleśników nie pamiętam - lubię jakie lubię i nie będę się
zmieniać ;-)
Ania
Ania
Re: Debiuty
2012-04-16 11:06:07 - Nixe
Użytkownik czeremcha <123.czeremcha@gmail.com> napisał
> Napisałam - wtedy, czyż nie? Wtedy margaryny były w modzie i tak
> propagowane, jak teraz 5 porcji dziennie.
Wiem, że wtedy, ale nawet jak na wtedy to dla mnie absurd.
Ciasto naleśnikowe jest płynne, więc trudno je smażyć na płynnym tłuszczu
(czyli roztopionej margarynie/maśle) tak, by zachowało swoją formę
płaskiego, cienkiego naleśnika. Próbowałam kiedyś z braku słoninki smażyć na
oleju i była to porażka, bo naleśniki się rwały na kawałki jeszcze podczas
smażenia. Wyszło z tego wielkie G ;-)
Na margarynie, a raczej maśle, owszem, można poddusić warzywa, podsmażyć
polędwiczki, zrobić jajecznicę, ale pierwszy raz słyszę o smażeniu
naleśników. Pomijam już, że masło się po prostu zaczyna fajczyć zanim
naleśnik się porządnie usmaży.
> Powtarzam - miastowa jestem i skóry od słoniny za bardzo z domu nie
> pamiętam.
Ja też - z krwi i kości.
Słoninę czy boczek kupowało się w mięsnym :)
Ze skórą. W innej, bezskórnej postaci nie pamiętam.
N.
Re: Debiuty
2012-04-16 12:01:52 - czeremcha
> Ciasto naleśnikowe jest płynne, więc trudno je smażyć na płynnym tłuszczu
> (czyli roztopionej margarynie/maśle) tak, by zachowało swoją formę
> płaskiego, cienkiego naleśnika.
Zawsze smażę na odrobinie oleju, a do ciasta olej też dodaję.
Ania
Re: Debiuty
2012-04-17 03:14:14 - Animka
>
> Użytkownik czeremcha<123.czeremcha@gmail.com> napisał
>
>> Napisałam - wtedy, czyż nie? Wtedy margaryny były w modzie i tak
>> propagowane, jak teraz 5 porcji dziennie.
>
> Wiem, że wtedy, ale nawet jak na wtedy to dla mnie absurd.
> Ciasto naleśnikowe jest płynne, więc trudno je smażyć na płynnym tłuszczu
> (czyli roztopionej margarynie/maśle) tak, by zachowało swoją formę
> płaskiego, cienkiego naleśnika. Próbowałam kiedyś z braku słoninki smażyć na
> oleju i była to porażka, bo naleśniki się rwały na kawałki jeszcze podczas
> smażenia. Wyszło z tego wielkie G ;-)
> Na margarynie, a raczej maśle, owszem, można poddusić warzywa, podsmażyć
> polędwiczki, zrobić jajecznicę, ale pierwszy raz słyszę o smażeniu
> naleśników. Pomijam już, że masło się po prostu zaczyna fajczyć zanim
> naleśnik się porządnie usmaży.
Słonina jeszcze bardziej. Naleśniki szybko sie smażą, więc masło nie
zdąży się sfajczyć. Należniki ją wchłaniają.
--
animka
Re: Debiuty
2012-04-16 13:50:58 - Ikselka
> Ja jadam zupę mleczną z makaronem na słono. I do tego bułkę z dżemem.
> Z kolei moja babcia smażyła słodkie placko-racuchy na słonince. PYCHA!
Pewnie tutaj szok wywoła np ten przepis:
pychotka.pl/przepisy-kulinarne/ciastka/ciasteczka-ze-skwarek.html
:-)
> A Amerykanie mieszają słodki dżem ze słonym masłem orzechowym :)
>
A ja do słonego mięsa uwielbiam słodkie borówki z gruszkami...
Re: Debiuty
2012-04-16 14:10:33 - Qrczak
> On 16 Kwi, 10:11, Nixe
>
>> Ja jadam zupę mleczną z makaronem na słono. I do tego bułkę z dżemem.
>> Z kolei moja babcia smażyła słodkie placko-racuchy na słonince. PYCHA!
>
> Pewnie tutaj szok wywoła np ten przepis:
> pychotka.pl/przepisy-kulinarne/ciastka/ciasteczka-ze-skwarek.html
> :-)
Niestety muszę rozczarować.
qr.a
Re: Debiuty
2012-04-17 03:19:54 - Animka
> On 16 Kwi, 10:11, Nixe
>
>> Ja jadam zupę mleczną z makaronem na słono. I do tego bułkę z dżemem.
>> Z kolei moja babcia smażyła słodkie placko-racuchy na słonince. PYCHA!
>
> Pewnie tutaj szok wywoła np ten przepis:
> pychotka.pl/przepisy-kulinarne/ciastka/ciasteczka-ze-skwarek.html
> :-)
>
>> A Amerykanie mieszają słodki dżem ze słonym masłem orzechowym :)
>>
>
> A ja do słonego mięsa uwielbiam słodkie borówki z gruszkami...
Ja to jem z chebem i masłem.
--
animka
Re: Debiuty
2012-04-16 21:45:19 - Dariusz K. Ładziak
> Ale tej słoninki bierze się tylko tyle, żeby ciasto nie przywarło.
> Ciach, ciach, smarujesz i potem lejesz ciasto.
Nawet nie słoninki a skórki od słoninki.
>
>> I ma swój smak, niezaprzeczalnie. Jadasz kanapki ze
>> smalcem i dżemem? Bo ja nie.
>
> Ja jadam zupę mleczną z makaronem na słono. I do tego bułkę z dżemem.
> Z kolei moja babcia smażyła słodkie placko-racuchy na słonince. PYCHA!
> A Amerykanie mieszają słodki dżem ze słonym masłem orzechowym :)
Kanapka z dżemem i musztardą. Kanapka ze smalcem i cukrem. Kanapka z
dżemem i grubą solą...
Różne nietypowe kombinacje smakowe mają sens - warto pozbyć się przesądów!
--
Darek
Re: Debiuty
2012-04-16 13:33:11 - Ikselka
> (...) Tłuszcz wytopiony ze
> słoniny to smalec.
Kiedyś tak. Dziś to w kostkach, co np kupić można w sklepie, to
tłuszcz podłej jakości, o podłym zapachu, nie ze słoniny, tylko
wytłoczony/wyparzony z tłuszczu okołojelitowego oraz z sadła (taka
tłusta błona na przeponie i powłokach brzusznych). Prawdziwą słoninę
to nawet trudno już kupić, bo nie jest nią na pewno to coś o
grubości półtora cm, co nazywane jest szumnie słoniną, a jest tylko
podskórnym tłuszczem ledwo widocznym pod resztkami sfrezowanej
maszynowo skóry...
> I ma swój smak, niezaprzeczalnie. Jadasz kanapki ze
> smalcem i dżemem? Bo ja nie.
>
Śledzie też mają swój smak - a znam takiego jednego, co jada kanapki
ze śledziem i dżemem. Natomiast smalec... cóż, dobry smalec z
konfiturą z zielonych pomidorów i cebuli nie jest zły :-)
Przy okazji - co mam na myśli pisząc o dobrym smalcu:
stosmakow.blox.pl/tagi_b/15279/smalec.html
Re: Debiuty
2012-04-16 16:52:39 - Stefan
Użytkownik Ikselka
news:4c4542e9-78bb-4300-b26a-daed208f2b41@fv28g2000vbb.googlegroups.com...
On 15 Kwi, 21:37, czeremcha <123.czerem...@gmail.com> wrote:
Śledzie też mają swój smak - a znam takiego jednego, co jada kanapki
ze śledziem i dżemem. Natomiast smalec... cóż, dobry smalec z
konfiturą z zielonych pomidorów i cebuli nie jest zły :-)
Przy okazji - co mam na myśli pisząc o dobrym smalcu:
stosmakow.blox.pl/tagi_b/15279/smalec.html
Zgodzę się z tobą, że konfity z kaczusi z zieloną konfiturą (tenże zielony
pomidorek) do przekąska godna elizejskiego smaku.
pozdr
Stefan
Re: Debiuty
2012-04-16 19:53:29 - czeremcha
Nie zmieniajcie tematu ;-) Smalec z dżemem! ;-)
Ania
Re: Debiuty
2012-04-16 20:24:14 - Ikselka
> Nie zmieniajcie tematu ;-) Smalec z dżemem! ;-)
>
He he :-)
A borówki to nie dżem?
3333-)
Re: Debiuty
2012-04-16 22:10:32 - user@domain.invalid
> A co niby mogło zmienić smak mieszaniny mąki, jajka i mleka?
>
> A wtedy praktykowało się smażenie na margarynie.
Akurat z tłuszczy to chyba najgorzej wybrałaś. Margaryna zawsze miała
intensywny smak (dla mnie przynajmniej nieprzyjemny). Do tego
utwardzany, który jest już z fabryki wyszedł szkodliwy, pierwszy lepszy
link:
zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/1,101460,10288519,Tluszcze_trans__wszechobecne_i_zabojcze.html.
Re: Debiuty
2012-04-17 09:13:49 - czeremcha
> W dniu 2012-04-15 21:37, czeremcha pisze:
>
> > A co niby mogło zmienić smak mieszaniny mąki, jajka i mleka?
>
> > A wtedy praktykowało się smażenie na margarynie.
>
> Akurat z tłuszczy to chyba najgorzej wybrałaś. Margaryna zawsze miała
> intensywny smak (dla mnie przynajmniej nieprzyjemny). Do tego
> utwardzany, który jest już z fabryki wyszedł szkodliwy, pierwszy lepszy
> link:zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/1,101460,10288519,Tluszcze_trans__ws....
Proponuję poczytać, co napisałam, zwracając uwagę zwłaszcza na
wtedy.
Wtedy margaryna była nowoczesna i cool.
Ania
Re: Debiuty
2012-04-17 23:44:59 - Ikselka
> Wtedy margaryna była nowoczesna i cool.
>
Tak, margaryna była smaczna i zdrowa, taka ze serce jako dzwon...
www.youtube.com/watch?v=IAP6ncIjPF8
:-(
PS. A cukier krzepił...
Re: Debiuty
2012-04-18 09:01:40 - czeremcha
> On 17 Kwi, 09:13, czeremcha <123.czerem...@gmail.com> wrote:
>
> > Wtedy margaryna była nowoczesna i cool.
>
> Tak, margaryna była smaczna i zdrowa, taka ze serce jako dzwon...www.youtube.com/watch?v=IAP6ncIjPF8
> :-(
>
> PS. A cukier krzepił...
To było jeszcze wcześniej... Między dzwonem a krzepieniem ;-)
Ania
Re: Debiuty
2012-04-18 21:14:34 - Animka
> On 17 Kwi, 09:13, czeremcha<123.czerem...@gmail.com> wrote:
>
>> Wtedy margaryna była nowoczesna i cool.
>>
>
> Tak, margaryna była smaczna i zdrowa, taka ze serce jako dzwon...
> www.youtube.com/watch?v=IAP6ncIjPF8
> :-(
>
> PS. A cukier krzepił...
Ci co wymyślali margarynę wcale jej nie jedli. Chodziło przecież o szmal.
Moja matka pracowała kiedyś w Inst. Przem. Tł- Mięsnym. Tam wymyslali
margaryny. Najpierw tworzyli olej utwardzony, a z tego póżniej (plus
dodatki) była margaryna.
--
animka
Re: Debiuty
2012-04-18 21:24:33 - Nixe
> Ci co wymyślali margarynę wcale jej nie jedli. Chodziło przecież o szmal.
> Moja matka pracowała kiedyś w Inst. Przem. Tł- Mięsnym. Tam wymyslali
> margaryny.
A co tu było do wymyślania, jeśli margaryna to produkt stworzony jeszcze
w XIX wieku?
N.
Re: Debiuty
2012-04-18 21:41:48 - Animka
> W dniu 2012-04-18 21:14, Animka pisze:
>
>> Ci co wymyślali margarynę wcale jej nie jedli. Chodziło przecież o szmal.
>> Moja matka pracowała kiedyś w Inst. Przem. Tł- Mięsnym. Tam wymyslali
>> margaryny.
>
> A co tu było do wymyślania, jeśli margaryna to produkt stworzony jeszcze
> w XIX wieku?
Nie wiem, nie żyłam z XIX w.
Przeciez coraz to nowsze wymyślają cały czas ulepszają no i masz różne
nazwy.
--
animka
Re: Debiuty
2012-04-18 21:52:01 - Paulinka
> W dniu 2012-04-18 21:24, Nixe pisze:
>> W dniu 2012-04-18 21:14, Animka pisze:
>>
>>> Ci co wymyślali margarynę wcale jej nie jedli. Chodziło przecież o
>>> szmal.
>>> Moja matka pracowała kiedyś w Inst. Przem. Tł- Mięsnym. Tam wymyslali
>>> margaryny.
>>
>> A co tu było do wymyślania, jeśli margaryna to produkt stworzony jeszcze
>> w XIX wieku?
>
> Nie wiem, nie żyłam z XIX w.
> Przeciez coraz to nowsze wymyślają cały czas ulepszają no i masz różne
> nazwy.
Zapytaj mamę, może przynajmniej ona coś wie na ten temat.
--
Paulinka
Re: Debiuty
2012-04-18 21:53:29 - Paulinka
> Animka pisze:
>> W dniu 2012-04-18 21:24, Nixe pisze:
>>> W dniu 2012-04-18 21:14, Animka pisze:
>>>
>>>> Ci co wymyślali margarynę wcale jej nie jedli. Chodziło przecież o
>>>> szmal.
>>>> Moja matka pracowała kiedyś w Inst. Przem. Tł- Mięsnym. Tam wymyslali
>>>> margaryny.
>>>
>>> A co tu było do wymyślania, jeśli margaryna to produkt stworzony jeszcze
>>> w XIX wieku?
>>
>> Nie wiem, nie żyłam z XIX w.
>> Przeciez coraz to nowsze wymyślają cały czas ulepszają no i masz
>> różne nazwy.
>
> Zapytaj mamę, może przynajmniej ona coś wie na ten temat.
BTW kulinarny glob?
--
Paulinka
Re: Debiuty
2012-04-18 22:04:55 - Qrczak
> Paulinka pisze:
>> Animka pisze:
>>> W dniu 2012-04-18 21:24, Nixe pisze:
>>>> W dniu 2012-04-18 21:14, Animka pisze:
>>>>
>>>>> Ci co wymyślali margarynę wcale jej nie jedli. Chodziło przecież o
>>>>> szmal.
>>>>> Moja matka pracowała kiedyś w Inst. Przem. Tł- Mięsnym. Tam wymyslali
>>>>> margaryny.
>>>>
>>>> A co tu było do wymyślania, jeśli margaryna to produkt stworzony
>>>> jeszcze
>>>> w XIX wieku?
>>>
>>> Nie wiem, nie żyłam z XIX w.
>>> Przeciez coraz to nowsze wymyślają cały czas ulepszają no i masz
>>> różne nazwy.
>>
>> Zapytaj mamę, może przynajmniej ona coś wie na ten temat.
>
> BTW kulinarny glob?
I 'medycynowy'.
qr.a
--
Młodość musi się wyszumieć, starość musi się wypalić.
Re: Debiuty
2012-04-18 23:13:34 - Dariusz K. Ładziak
> On 17 Kwi, 09:13, czeremcha<123.czerem...@gmail.com> wrote:
>
>> Wtedy margaryna była nowoczesna i cool.
>>
>
> Tak, margaryna była smaczna i zdrowa, taka ze serce jako dzwon...
> www.youtube.com/watch?v=IAP6ncIjPF8
> :-(
>
> PS. A cukier krzepił...
Wódka lepij...
--
Darek
Re: Debiuty
2012-04-19 14:40:57 - Ikselka
wrote:
> Użytkownik Ikselka napisał:
>
> > On 17 Kwi, 09:13, czeremcha<123.czerem...@gmail.com> wrote:
>
> >> Wtedy margaryna była nowoczesna i cool.
>
> > Tak, margaryna była smaczna i zdrowa, taka ze serce jako dzwon...
> >www.youtube.com/watch?v=IAP6ncIjPF8
> > :-(
>
> > PS. A cukier krzepił...
>
> Wódka lepij...
>
:-)
Re: Debiuty
2012-04-19 14:43:20 - Stefan
Użytkownik Ikselka
news:ded5b6a8-6cee-4ee4-b537-4884b17816e9@r13g2000vbg.googlegroups.com...
On 17 Kwi, 09:13, czeremcha <123.czerem...@gmail.com> wrote:
> Wtedy margaryna była nowoczesna i cool.
>
Tak, margaryna była smaczna i zdrowa, taka ze serce jako dzwon...
www.youtube.com/watch?v=IAP6ncIjPF8
:-(
PS. A cukier krzepił...
dwa najdroższe słowa w przedwojennej Polsce...
Pan Melchior ładnie się obłowił...
pozdr
Stefan
Re: Debiuty
2012-04-15 23:59:49 - Animka
> Poza kisielami i budyniami z proszku - pierwsza próba to były bodajże
> naleśniki wg książki kucharskiej. Było tam, żeby patelnię smarować
> skórką ze słoniny i naleśniki były okropne... Wtedy jadało się je
> raczej tylko na słodko... A lat ile? Może z 10?
Ja tam smażę na maśle. Do ciasta nie dodaję soli, bo naleśniczki polewam
sokiem albo z serkiem i śmietanką+cukier.
Mam pytanie:
Jak robicie flaki? Takie kupione wyczyszczone, często zamrożone.
Osobiście lubie gęste i ze sproszkowaną papryką. czasami kupuje tekie
jedne w słoiku, które mi smakują, ale chciałabym przyrządzić sama, tak
po swojsku (ale bez żadnego czosnku oczywiście).
--
animka
Re: Debiuty
2012-04-16 00:10:58 - Aicha
>> Poza kisielami i budyniami z proszku - pierwsza próba to były bodajże
>> naleśniki wg książki kucharskiej. Było tam, żeby patelnię smarować
>> skórką ze słoniny i naleśniki były okropne... Wtedy jadało się je
>> raczej tylko na słodko... A lat ile? Może z 10?
>
> Ja tam smażę na maśle. Do ciasta nie dodaję soli, bo naleśniczki polewam
> sokiem albo z serkiem i śmietanką+cukier.
Szczypta soli NAPRAWDĘ nie czyni z naleśnika wyłącznie podstawy do
wytrawnego nadzienia.
--
Nie ma na tym świecie bestii podobnej złej kobiecie, chociaż bowiem
wśród czworonogów lew jest najsroższy, a wśród wężów drakon najdzikszy,
to żadnego z nich nie można porównać ze złą kobietą. (Piotr Komes)
Re: Debiuty
2012-04-16 09:04:22 - czeremcha
> Szczypta soli NAPRAWDĘ nie czyni z naleśnika wyłącznie podstawy do
> wytrawnego nadzienia.
Ale naleśnik bez soli jest bardziej elastyczny, tak jak ciasto na
pierogi.
Ania
Re: Debiuty
2012-04-16 09:10:07 - Aicha
>> Szczypta soli NAPRAWDĘ nie czyni z naleśnika wyłącznie podstawy do
>> wytrawnego nadzienia.
>
> Ale naleśnik bez soli jest bardziej elastyczny, tak jak ciasto na
> pierogi.
Nie narzekam. Ale i tak wolę sztywne i bardziej wysmażone.
--
Nie ma na tym świecie bestii podobnej złej kobiecie, chociaż bowiem
wśród czworonogów lew jest najsroższy, a wśród wężów drakon najdzikszy,
to żadnego z nich nie można porównać ze złą kobietą. (Piotr Komes)
Re: Debiuty
2012-04-16 09:54:51 - Nixe
> Ale naleśnik bez soli jest bardziej elastyczny, tak jak ciasto na
> pierogi.
Ale jest niesmaczny ;-P
N.
Re: Debiuty
2012-04-16 10:34:57 - czeremcha
> czeremcha <123.czerem...@gmail.com> napisał
>
> > Ale naleśnik bez soli jest bardziej elastyczny, tak jak ciasto na
> > pierogi.
>
> Ale jest niesmaczny ;-P
Nie, wcale nie... Ale to może dlatego mam takie odczucie, że my w
ogóle mało solimy.
Ania
Re: Debiuty
2012-04-16 11:15:20 - Nixe
Użytkownik czeremcha <123.czeremcha@gmail.com> napisał w wiadomości
news:5eb44b22-9baf-452d-b9b3-
> Nie, wcale nie... Ale to może dlatego mam takie odczucie, że my w
> ogóle mało solimy.
My też soli używamy bardzo umiarkowanie, niemniej jednak w moim mniemaniu
naleśniki bez szczypty soli są po prostu jałowe i przez to niesmaczne. To
samo tyczy się pieczywa, ciasta na pizzę, ziemniaków czy masy innych
produktów.
N.
Re: Debiuty
2012-04-16 12:02:29 - czeremcha
> My też soli używamy bardzo umiarkowanie, niemniej jednak w moim mniemaniu
> naleśniki bez szczypty soli są po prostu jałowe i przez to niesmaczne.
Ta szczypta działa raczej jak placebo ;-)
Ania
Re: Debiuty
2012-04-16 12:21:43 - Nixe
Użytkownik czeremcha <123.czeremcha@gmail.com> napisał w wiadomości
news:bfb3159c-f640-4d62-aeb3-45bab182350f@b14g2000vbz.googlegroups.com...
On 16 Kwi, 11:15, Nixe
> My też soli używamy bardzo umiarkowanie, niemniej jednak w moim mniemaniu
> naleśniki bez szczypty soli są po prostu jałowe i przez to niesmaczne.
> Ta szczypta działa raczej jak placebo ;-)
No właśnie nie. Raczej podkreśla smak.
Kiedyś w pośpiechu nie dodałam soli i wszyscy się krzywili ;-)
Z pieczywem jest to samo. Wydaje się, że jest całkowicie neutralne w smaku,
a to nieprawda.
Moja mama kiedyś upiekła chleb bez soli. Pachniał przepięknie, ale był
jałowy jak wata.
N.
Re: Debiuty
2012-04-16 13:54:34 - Ikselka
> Użytkownik czeremcha <123.czerem...@gmail.com> napisał w wiadomościnews:bfb3159c-f640-4d62-aeb3-45bab182350f@b14g2000vbz.googlegroups.com...
> On 16 Kwi, 11:15, Nixe
>
> > My też soli używamy bardzo umiarkowanie, niemniej jednak w moim mniemaniu
> > naleśniki bez szczypty soli są po prostu jałowe i przez to niesmaczne.
> > Ta szczypta działa raczej jak placebo ;-)
>
> No właśnie nie. Raczej podkreśla smak.
> Kiedyś w pośpiechu nie dodałam soli i wszyscy się krzywili ;-)
> Z pieczywem jest to samo. Wydaje się, że jest całkowicie neutralne w smaku,
> a to nieprawda.
> Moja mama kiedyś upiekła chleb bez soli. Pachniał przepięknie, ale był
> jałowy jak wata.
Odrobina soli w potrawie (nawet słodkiej) pobudza zakończenia kubków
smakowych do odczuwania wszelkich innych smaków - może działa to na
zasadzie elektrolitycznej...
Re: Debiuty
2012-04-16 13:53:05 - Ikselka
> Użytkownik czeremcha <123.czerem...@gmail.com> napisał w wiadomości
> news:5eb44b22-9baf-452d-b9b3-
>
> > Nie, wcale nie... Ale to może dlatego mam takie odczucie, że my w
> > ogóle mało solimy.
>
> My też soli używamy bardzo umiarkowanie, niemniej jednak w moim mniemaniu
> naleśniki bez szczypty soli są po prostu jałowe i przez to niesmaczne. To
> samo tyczy się pieczywa, ciasta na pizzę, ziemniaków czy masy innych
> produktów.
>
Dokładnie tak. Szczyptę soli dodaję do każdego słodkiego wypieku, czy
to jest drożdżowe, czy kruche, czy biszkopt itp.
Bez tego nie ma wyważenia smakowego.
Re: Debiuty
2012-04-16 13:38:35 - Ikselka
> On 16 Kwi, 00:10, Aicha
>
> > Szczypta soli NAPRAWDĘ nie czyni z naleśnika wyłącznie podstawy do
> > wytrawnego nadzienia.
>
> Ale naleśnik bez soli jest bardziej elastyczny, tak jak ciasto na
> pierogi.
Wystarczy składać naleśniki w stosik w miarę ich przybywania,
nakrywając plastikową miską, byle nie całkiem szczelnie żeby para
wodna się nie skraplała. Staj się elastyczne, w sam raz do
nadziewania.
Re: Debiuty
2012-04-16 19:55:25 - czeremcha
> Wystarczy składać naleśniki w stosik w miarę ich przybywania,
> nakrywając plastikową miską, byle nie całkiem szczelnie żeby para
> wodna się nie skraplała. Staj się elastyczne, w sam raz do
> nadziewania.
Z tym nie mam problemu. Nie chodzi mi o obsychanie naleśników.
Ania
Re: Debiuty
2012-04-16 20:25:29 - Ikselka
> On 16 Kwi, 13:38, Ikselka
>
> > Wystarczy składać naleśniki w stosik w miarę ich przybywania,
> > nakrywając plastikową miską, byle nie całkiem szczelnie żeby para
> > wodna się nie skraplała. Staj się elastyczne, w sam raz do
> > nadziewania.
>
> Z tym nie mam problemu. Nie chodzi mi o obsychanie naleśników.
Nie nie, nie o obsychanie, tylko o ich pewną taką sztywność zaraz po
zdjęciu z patelni. Ja naleśniki dosyć dobrze wysmażam, więc na
brzegach są chrupkie.
Re: Debiuty
2012-04-16 21:03:23 - czeremcha
> Nie nie, nie o obsychanie, tylko o ich pewną taką sztywność zaraz po
> zdjęciu z patelni.
I nie po zdjęciu. ;-) Ciasto naleśnikowe i pierogowe bez soli jest
bardziej ciągliwe. Naleśniki - nawet cieniutkie - mają mniejszą
skłonność do uszkadzania się, rozdzierania np. pryz przewracaniu.
Ania
Re: Debiuty
2012-04-16 09:54:22 - Nixe
Użytkownik Animka
news:jmfgdt$vqj$2@node2.news.atman.pl...
>W dniu 2012-04-15 11:38, czeremcha pisze:
>> Poza kisielami i budyniami z proszku - pierwsza próba to były bodajże
>> naleśniki wg książki kucharskiej. Było tam, żeby patelnię smarować
>> skórką ze słoniny i naleśniki były okropne... Wtedy jadało się je
>> raczej tylko na słodko... A lat ile? Może z 10?
>
> Ja tam smażę na maśle.
Naleśniki na maśle??
Co kraj to obyczaj.
Ja wyłącznie na skórce od słoniny/boczku.
N.
Re: Debiuty
2012-04-17 03:09:43 - Animka
>
> Użytkownik Animka
> news:jmfgdt$vqj$2@node2.news.atman.pl...
>> W dniu 2012-04-15 11:38, czeremcha pisze:
>>> Poza kisielami i budyniami z proszku - pierwsza próba to były bodajże
>>> naleśniki wg książki kucharskiej. Było tam, żeby patelnię smarować
>>> skórką ze słoniny i naleśniki były okropne... Wtedy jadało się je
>>> raczej tylko na słodko... A lat ile? Może z 10?
>>
>> Ja tam smażę na maśle.
>
> Naleśniki na maśle??
> Co kraj to obyczaj.
> Ja wyłącznie na skórce od słoniny/boczku.
Też mogą być dobre, ale ja nawet do aleśników z mięsem smażę naleśniki
na maśle i podsmażam też.
--
animka
Re: Debiuty
2012-04-17 23:42:06 - Ikselka
> W dniu 2012-04-16 09:54, Nixe pisze:
>
>
>
> > Użytkownik Animka
> >news:jmfgdt$vqj$2@node2.news.atman.pl...
> >> W dniu 2012-04-15 11:38, czeremcha pisze:
> >>> Poza kisielami i budyniami z proszku - pierwsza próba to były bodajże
> >>> naleśniki wg książki kucharskiej. Było tam, żeby patelnię smarować
> >>> skórką ze słoniny i naleśniki były okropne... Wtedy jadało się je
> >>> raczej tylko na słodko... A lat ile? Może z 10?
>
> >> Ja tam smażę na maśle.
>
> > Naleśniki na maśle??
> > Co kraj to obyczaj.
> > Ja wyłącznie na skórce od słoniny/boczku.
>
> Też mogą być dobre, ale ja nawet do aleśników z mięsem smażę naleśniki
> na maśle i podsmażam też.
>
Niby dlaczego nie. Kiedyś się używało sporo masła właśnie do smażenia,
tyle ze używano klarowanego.
Babcia MŚK wszystko smażyła na maśle. Najgorzej z tym było w okresie
kartkowym - pewnego razu teściowa ciężko zdobyte masło w liczbie
kostek 1 położyła (po przyjściu ze sklepu) w lodówce, a babcia całą
kostkę użyła do czegoś tam. Babcia nie bardzo już była kontaktująca,
że kartki itp, ale dobrze pamiętała to, co dawniej - a dawniej zawsze
wszystko przecież smażyła na maśle...
Re: Debiuty
2012-04-18 21:18:02 - Animka
> On 17 Kwi, 03:09, Animka
>> W dniu 2012-04-16 09:54, Nixe pisze:
>>
>>
>>
>>> Użytkownik Animka
>>> news:jmfgdt$vqj$2@node2.news.atman.pl...
>>>> W dniu 2012-04-15 11:38, czeremcha pisze:
>>>>> Poza kisielami i budyniami z proszku - pierwsza próba to były bodajże
>>>>> naleśniki wg książki kucharskiej. Było tam, żeby patelnię smarować
>>>>> skórką ze słoniny i naleśniki były okropne... Wtedy jadało się je
>>>>> raczej tylko na słodko... A lat ile? Może z 10?
>>
>>>> Ja tam smażę na maśle.
>>
>>> Naleśniki na maśle??
>>> Co kraj to obyczaj.
>>> Ja wyłącznie na skórce od słoniny/boczku.
>>
>> Też mogą być dobre, ale ja nawet do aleśników z mięsem smażę naleśniki
>> na maśle i podsmażam też.
>>
>
> Niby dlaczego nie. Kiedyś się używało sporo masła właśnie do smażenia,
> tyle ze używano klarowanego.
> Babcia MŚK wszystko smażyła na maśle. Najgorzej z tym było w okresie
> kartkowym - pewnego razu teściowa ciężko zdobyte masło w liczbie
> kostek 1 położyła (po przyjściu ze sklepu) w lodówce, a babcia całą
> kostkę użyła do czegoś tam. Babcia nie bardzo już była kontaktująca,
> że kartki itp, ale dobrze pamiętała to, co dawniej - a dawniej zawsze
> wszystko przecież smażyła na maśle...
Tak to bywało. Ludziom trudno było zrozumieć dlaczego nie mogą kupić
podstawowego produktu.
--
animka
Re: Debiuty
2012-04-16 13:35:50 - Ikselka
> W dniu 2012-04-15 11:38, czeremcha pisze:
>
> > Poza kisielami i budyniami z proszku - pierwsza próba to były bodajże
> > naleśniki wg książki kucharskiej. Było tam, żeby patelnię smarować
> > skórką ze słoniny i naleśniki były okropne... Wtedy jadało się je
> > raczej tylko na słodko... A lat ile? Może z 10?
>
> Ja tam smażę na maśle. Do ciasta nie dodaję soli, bo naleśniczki polewam
> sokiem albo z serkiem i śmietanką+cukier.
>
> Mam pytanie:
> Jak robicie flaki? Takie kupione wyczyszczone, często zamrożone.
> Osobiście lubie gęste i ze sproszkowaną papryką. czasami kupuje tekie
> jedne w słoiku, które mi smakują, ale chciałabym przyrządzić sama, tak
> po swojsku (ale bez żadnego czosnku oczywiście).
>
> --
Troszkę czosnku być musi. Przepis wrzucę, jak wystukam na klawiszach,
teraz nie za bardzo mam czas.
Re: Debiuty
2012-04-17 03:18:12 - Animka
> On 15 Kwi, 23:59, Animka
>> W dniu 2012-04-15 11:38, czeremcha pisze:
>>
>>> Poza kisielami i budyniami z proszku - pierwsza próba to były bodajże
>>> naleśniki wg książki kucharskiej. Było tam, żeby patelnię smarować
>>> skórką ze słoniny i naleśniki były okropne... Wtedy jadało się je
>>> raczej tylko na słodko... A lat ile? Może z 10?
>>
>> Ja tam smażę na maśle. Do ciasta nie dodaję soli, bo naleśniczki polewam
>> sokiem albo z serkiem i śmietanką+cukier.
>>
>> Mam pytanie:
>> Jak robicie flaki? Takie kupione wyczyszczone, często zamrożone.
>> Osobiście lubie gęste i ze sproszkowaną papryką. czasami kupuje tekie
>> jedne w słoiku, które mi smakują, ale chciałabym przyrządzić sama, tak
>> po swojsku (ale bez żadnego czosnku oczywiście).
>>
>> --
>
> Troszkę czosnku być musi. Przepis wrzucę, jak wystukam na klawiszach,
> teraz nie za bardzo mam czas.
OK, ale zrobię i tak bez czosnku, bo musiałabym wywalić.
--
animka
Re: Debiuty
2012-04-17 23:42:51 - Ikselka
> W dniu 2012-04-16 13:35, Ikselka pisze:
>
>
>
> > On 15 Kwi, 23:59, Animka
> >> W dniu 2012-04-15 11:38, czeremcha pisze:
>
> >>> Poza kisielami i budyniami z proszku - pierwsza próba to były bodajże
> >>> naleśniki wg książki kucharskiej. Było tam, żeby patelnię smarować
> >>> skórką ze słoniny i naleśniki były okropne... Wtedy jadało się je
> >>> raczej tylko na słodko... A lat ile? Może z 10?
>
> >> Ja tam smażę na maśle. Do ciasta nie dodaję soli, bo naleśniczki polewam
> >> sokiem albo z serkiem i śmietanką+cukier.
>
> >> Mam pytanie:
> >> Jak robicie flaki? Takie kupione wyczyszczone, często zamrożone.
> >> Osobiście lubie gęste i ze sproszkowaną papryką. czasami kupuje tekie
> >> jedne w słoiku, które mi smakują, ale chciałabym przyrządzić sama, tak
> >> po swojsku (ale bez żadnego czosnku oczywiście).
>
> >> --
>
> > Troszkę czosnku być musi. Przepis wrzucę, jak wystukam na klawiszach,
> > teraz nie za bardzo mam czas.
>
> OK, ale zrobię i tak bez czosnku, bo musiałabym wywalić.
Ale jasne, przecież to ma Tobie smakować :-)
Re: Debiuty
2012-04-15 20:16:18 - Anai
> Tak mnie natchnęło w innym wątku - pamiętacie swoje debiuty w kuchni?
IV klasa podstawówki, postanowiłam zrobić mamie przyjemność i upiekłam
biszkopt.
Biszkopt wyszedł O.K., ale zużyłam przy jego produkcji chyba wszystkie
naczynie jakie były w domu...
Mama widząc górę naczyń do mycia średnio zachwyciła się ciastem...
nie wiem czemu, bo te wszystkie garnki, miski, talerze i sztućce i tak
ja musiałam umyć ;)
W tzw. dorosłym życiu pierwszym daniem jakim postanowiłam uraczyć moją
nową rodzinę była zupa ogórkowa - totalna porażka... :/
--
Pozdrawiam
Anai
*****e-mail: www.cerbermail.com/?Y8Pg93XYwQ ******gg:1737648******
***** photo-of-anai.gu.ma/ *****
Tylko pokłady bezinteresownego skurwysyństwa mają nieograniczone
możliwości regeneracyjne.
Re: Debiuty
2012-04-15 20:45:43 - Justyna Vicky S.
Użytkownik medea
news:jmcjfd$mii$1@news.icm.edu.pl...
> Tak mnie natchnęło w innym wątku - pamiętacie swoje debiuty w kuchni?
>
> Ja jako wielbicielka leniwych chyba właśnie je zrobiłam jako pierwsze (nie
> licząc kogla mogla) w wieku lat pewnie około 10. Pamiętam, że byłam
> zachwycona, chociaż ich kształt przypominał kozie bobki. ;) Teraz robię
> takie płaskie rombowate.
> Jako 12-latka natomiast postanowiłam ugotować na działce barszcz ukraiński
> z zerwanych z grządki młodych warzyw. Wzięłam ich stanowczo za mało w
> stosunku do ilości wody w garnku i wyszła raczej woda z farfoclami zamiast
> zupy. ;)
>
Ja swoich debiutów nie pamiętam zbytnio. Kuchni unikałam jak ognia, bo
pomaganie mojej mamie kończyło się tym, że wkurzona wychodziłam z kuchni.
Mama chcąc mi pokazać jak się coś robi wyrywała mi robotę z rąk i sama ją
odwalała. Kilka razy się tak zdarzyło i potem już niechętnie jej
pomagałam.
Potem pamiętam jak moja mama podsumowała moje zdolności kulinarne mówiąc do
mojego męża (jeszcze wtedy chłopaka): chłopie co ty będziesz jadł jak ona
nie potrafi gotować. Dobiła mnie tym na maksa...Teraz może nie potrafię
jeszcze wszystkiego ugotować, ale źle nie gotuję :) Przynajmniej wg gustu
męża i syna. Metodą prób i błędów, albo podpytywania i radzenia się mamy
jakoś kulinarnie się rozwinęłam :)
A z ciekawych wpadek w kuchni pamiętam jak robiłam barszcz biały i miałam
dodac do niego rozmieszane jajko... Wzięłam jajko, rozmieszałam, dodałam
mąki, rozmieszałam, wlałam do barszczu i uświadomiłam sobie, że coś
spieprzyłam :D Dobrą chwilę się zastanawiałam po jaką cholerę dodałam mąkę
do jajka... W efekcie zrobiłam barszcz z lanym ciastem.... Zajebiste wyszło
:D
Pozdrawiam,
--
Justyna Vicky S.
Re: Debiuty
2012-04-15 20:50:18 - Paulinka
> A z ciekawych wpadek w kuchni pamiętam jak robiłam barszcz biały i
> miałam dodac do niego rozmieszane jajko... Wzięłam jajko, rozmieszałam,
> dodałam mąki, rozmieszałam, wlałam do barszczu i uświadomiłam sobie, że
> coś spieprzyłam :D Dobrą chwilę się zastanawiałam po jaką cholerę
> dodałam mąkę do jajka... W efekcie zrobiłam barszcz z lanym ciastem....
> Zajebiste wyszło :D
Moja teściowa zaserwował mi kiedyś fasolową z ryżem, ciekawy smak :-)
--
Paulinka
Re: Debiuty
2012-04-16 10:06:18 - Nixe
Użytkownik Justyna Vicky S.
napisał w wiadomości news:jmf50s$7fl$1@inews.gazeta.pl...
> A z ciekawych wpadek w kuchni pamiętam jak robiłam barszcz biały i miałam
> dodac do niego rozmieszane jajko... Wzięłam jajko, rozmieszałam, dodałam
> mąki, rozmieszałam, wlałam do barszczu i uświadomiłam sobie, że coś
> spieprzyłam :D Dobrą chwilę się zastanawiałam po jaką cholerę dodałam mąkę
> do jajka... W efekcie zrobiłam barszcz z lanym ciastem.... Zajebiste
> wyszło :D
Ja całkiem niedawno robiłam budyń, a ponieważ nie miałam białego cukru, to
postanowiłam dodać brązowy.
I dodałam. Pomieszałam, posmakowałam - zero słodyczy, więc pomyślałam, że
może ten cukier jakiś mało słodki. Więc dosypałam więcej. Zaczęłam mieszać,
ale budyń jeszcze płynny, w kubku zaczął bardzo gęstnieć. Doszłam do
wniosku, że może ten cukier jakoś tak dziwnie działa i trochę zgłupiałam.
Posmakowałam drugi raz i znów - zero słodkości, ale za to jakiś dziwny
posmak. Sprawdziłam w końcu sam cukier sądząc, że może się zepsuł. No i
brawo! Wsypałam po prostu bułkę tartą, która była w identycznym pojemniku
;-)
N.
Re: Debiuty
2012-04-16 09:58:31 - Nixe
Użytkownik medea
news:jmcjfd$mii$1@news.icm.edu.pl...
> Tak mnie natchnęło w innym wątku - pamiętacie swoje debiuty w kuchni?
>
> Ja jako wielbicielka leniwych chyba właśnie je zrobiłam jako pierwsze (nie
> licząc kogla mogla) w wieku lat pewnie około 10. Pamiętam, że byłam
> zachwycona, chociaż ich kształt przypominał kozie bobki. ;) Teraz robię
> takie płaskie rombowate.
> Jako 12-latka natomiast postanowiłam ugotować na działce barszcz ukraiński
> z zerwanych z grządki młodych warzyw. Wzięłam ich stanowczo za mało w
> stosunku do ilości wody w garnku i wyszła raczej woda z farfoclami zamiast
> zupy. ;)
Wcześnie zaczynałaś :)
Ja dopiero w wieku ok. 14 lat, gdy moja mama stwierdziła, że jak mam się
obijać podczas wakacji, to chociaż niech obiady zacznę gotować. No i
zaczęłam robić zupy, takie z prawdziwego zdarzenia, broń Boże mrożnki itp.
Nic trudnego, ale podziw w oczach moich koleżanek - bezcenny ;-)
Potem to już nie pamiętam - były jakieś faworki, ciasta, kotlety,
strogonowy, ale to już trochę później, raczej w ogólniaku.
N.
Re: Debiuty
2012-04-16 13:45:54 - Ikselka
> Wcześnie zaczynałaś :)
> Ja dopiero w wieku ok. 14 lat, gdy moja mama stwierdziła, że jak mam się
> obijać podczas wakacji, to chociaż niech obiady zacznę gotować. No i
> zaczęłam robić zupy, takie z prawdziwego zdarzenia, broń Boże mrożnki itp.
> Nic trudnego, ale podziw w oczach moich koleżanek - bezcenny ;-)
> Potem to już nie pamiętam - były jakieś faworki, ciasta, kotlety,
> strogonowy, ale to już trochę później, raczej w ogólniaku.
>
Ja zaczynałam bardzo późno, właściwie dopiero jako mężatka. W
panieństwie bowiem nie byłam prawie wcale dopuszczana do gotowania -
zapracowana mama chciała wszystko zrobić szybko i pewnie, nie mając
czasu na moje próby.
Moje córki miały pod tym względem nieco lepiej, ale też niezbyt
chętnie je dopuszczałam do gotowania - z podobnych powodów jak moja
mama mnie. Doszłam do wniosku, że jak będą musiały, to się nauczą -
jak ja, ale pozwalałam im obserwować i coniebądź zrobić samemu,
zresztą było co obserwować, więc...
I miałam rację, bo przyzwyczajone do dobrego jedzenia, na studiach
będąc poza domem świetnie sobie radziły i radzą, mając mnie pod
telefonem.
Re: Debiuty
2012-04-16 14:52:56 - medea
>
> Użytkownik medea
> news:jmcjfd$mii$1@news.icm.edu.pl...
>> Tak mnie natchnęło w innym wątku - pamiętacie swoje debiuty w kuchni?
>>
>> Ja jako wielbicielka leniwych chyba właśnie je zrobiłam jako pierwsze
>> (nie licząc kogla mogla) w wieku lat pewnie około 10. Pamiętam, że
>> byłam zachwycona, chociaż ich kształt przypominał kozie bobki. ;)
>> Teraz robię takie płaskie rombowate.
>> Jako 12-latka natomiast postanowiłam ugotować na działce barszcz
>> ukraiński z zerwanych z grządki młodych warzyw. Wzięłam ich stanowczo
>> za mało w stosunku do ilości wody w garnku i wyszła raczej woda z
>> farfoclami zamiast zupy. ;)
>
> Wcześnie zaczynałaś :)
Czy ja wiem? Podałam orientacyjny wiek. Myślę, że pierwsze samodzielne
kroki w kuchni stawiałam gdzieś w granicach 4-5 klasa. Te leniwe może
trochę wcześniej, bo je uwielbiałam jako chyba jedyna w domu, a mama
specjalnie dla mnie rzadko je robiła. No i jeszcze robiłam sobie kogle
mogle z białkiem, te pewnie też znacznie wcześniej, ale nie zaliczam do
gotowania ;)
> Ja dopiero w wieku ok. 14 lat, gdy moja mama stwierdziła, że jak mam
> się obijać podczas wakacji, to chociaż niech obiady zacznę gotować. No
> i zaczęłam robić zupy, takie z prawdziwego zdarzenia, broń Boże
> mrożnki itp. Nic trudnego, ale podziw w oczach moich koleżanek -
> bezcenny ;-)
> Potem to już nie pamiętam - były jakieś faworki, ciasta, kotlety,
> strogonowy, ale to już trochę później, raczej w ogólniaku.
Takie poważniejsze gotowanie typu obiad dla całej rodziny też zaczęłam w
liceum, ale nie było to regularnie gotowanie, tylko od czasu do czasu.
No i kiedy miałam dłużej wolne, np. wakacje, to też.
Ewa
Re: Debiuty
2012-04-17 20:13:58 - Stokrotka
ale smażył, jeszcze na węglowej kuhni dziadek.
Sama smażyłam, gdy dorosłam do wysokości kuhni, pewnie około 6 roku życia.
Teraz gdy już całkiem urosłam, nie dorastam sobie do pięt (w sensie omletu).
--
(tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.
reforma.ortografi.w.interia.pl/
Użytkownik medea
news:jmcjfd$mii$1@news.icm.edu.pl...
> Tak mnie natchnęło w innym wątku - pamiętacie swoje debiuty w kuchni?
>
> Ja jako wielbicielka leniwych chyba właśnie je zrobiłam jako pierwsze (nie
> licząc kogla mogla) w wieku lat pewnie około 10. Pamiętam, że byłam
> zachwycona, chociaż ich kształt przypominał kozie bobki. ;) Teraz robię
> takie płaskie rombowate.
> Jako 12-latka natomiast postanowiłam ugotować na działce barszcz ukraiński
> z zerwanych z grządki młodych warzyw. Wzięłam ich stanowczo za mało w
> stosunku do ilości wody w garnku i wyszła raczej woda z farfoclami zamiast
> zupy. ;)
>
> To tyle z mojej strony. ;)
>
> Ewa
Re: Debiuty
2012-04-17 23:04:50 - Stefan
Użytkownik medea
news:jmcjfd$mii$1@news.icm.edu.pl...
> Tak mnie natchnęło w innym wątku - pamiętacie swoje debiuty w kuchni?
>
> Ja jako wielbicielka leniwych chyba właśnie je zrobiłam jako pierwsze (nie
> licząc kogla mogla) w wieku lat pewnie około 10. Pamiętam, że byłam
> zachwycona, chociaż ich kształt przypominał kozie bobki. ;) Teraz robię
> takie płaskie rombowate.
> Jako 12-latka natomiast postanowiłam ugotować na działce barszcz ukraiński
> z zerwanych z grządki młodych warzyw. Wzięłam ich stanowczo za mało w
> stosunku do ilości wody w garnku i wyszła raczej woda z farfoclami zamiast
> zupy. ;)
>
> To tyle z mojej strony. ;)
Mój debiut na biwaku harcerskim. Uprosiłem (miałem 9 lat( wzięli smarka ze
sobą, nawet kawałek nocnych podchodów i ogniska zaliczyłem. Na drugi dzień
rano 7KDH rażno pomaszerowała po śniadanku do kościoła, potem na zajęcia
mieli przyjść na obiad. Jajakomały i nieumundurowany zostałem pomagać w
kuchni. Ziemniaki umiałem obierać, to uwinąłem się z robotą w try miga.
Chciałem Druhom podziękować, że mnie zabrali, pokazali opiekowali się.
Słoneczko zaczęło przypiekać więć wodząc olbrzymie ilości słodziutkich
czernic, jeżyn i innych malin wpadłem na pomysł ugotowania kompotu.Wiadro
wody na ogień, za chwilę drugie wiaderko owoców do wody, aromat boski, no to
do potoka żeby przestygło. Wracają druchowie złechtani, jezory wiszą krzyk
pićMamy Kompot! zdziwieniekto gotował Stiopa kucharzył braw tfu, plu,
cholera co to jest?
Banalna prawda - słodkie owoce leśne nie dają same z siebie słodkiego
kompociku. Ale wypili, zabarwiali wodę z potoka kompotem i dało się pić.
Tak zdobyłem pierwszą sprawność kuchcika. Długo jeszcze musiałem zbierać
pieniądze, świadcząc usługi sąsiadkom, zanim kupiłem prawdziwy harcerski
mundurek
Na następnych wyjazdach a potem na obozach z reguły byłem szefem kuchni, I
tak mi zostało...
pozdrawoam
Stefan
Re: Debiuty
2012-04-21 19:12:06 - Bbjk
> Tak mnie natchnęło w innym wątku - pamiętacie swoje debiuty w kuchni?
:) fajny temat zapodałaś.
Od malutkości chętnie plątałam się po kuchni,gdzie prym wiodła babcia,
no i od niej poznałam zasady tradycyjnego, uczciwego*) gotowania,
jeszcze przedwojennej proweniencji, korzystając przy większych okazjach
z pradomowych kaligraficznych przepisów i sfatygowanych książek
Monatowej, Ćwierczakiewiczowej, Zawadzkiej itp, a głównie z praktyki
babcinej, z tego mojego pałętania się i gorliwego pomagania' przy
wszystkim wynikły entuzjastyczne debiuty w procederze.
Moim całkowicie osobistym i samodzielnym (pomoc miałam tylko przy
wyjmowaniu z pieca) debiutem był okrągły placek biszkoptowy, nieco
przypalony, upieczony w wieku 6-7 lat, przekrojony mozolnie na trzy
nierówne krążki i przełożony kwaśnym dżemem żurawinowym i słodką masą
czekoladową, szczodrze udekorowany portretem (przynajmniej w intencjach)
solenizantki, wykonanym z dżemu i masy, który to placek został nazwany
przez uprzejmą i szczodrą w zachwytach rodzinę tortem :) Debiutem
obiadowym były kotlety mielone, cielęce - wtedy cielęcina była popularna
i właśnie mielone wkrótce stały się moim patentem, podobnie jak jabłka
pieczone w kopertach i smażone w cieście. To była wczesna podstawówka. A
potem to już poleciało.
Było tak, że babcia doskonale gotowała i piekła, dziadek do kuchni
niemal nie wchodził, bo wolał książki inne, niż kucharskie, mama
specjalizowała się w słodkościach, a tato w mięsiwach. A ja od nich
wszystkich złapałam po troszkę i przekazałam też troszkę następnym genom :)
__
*) żadnych erzaców, żadnych dróg na skróty
--
B.
Re: Debiuty
2012-04-21 22:23:48 - medea
>
> Od malutkości chętnie plątałam się po kuchni,gdzie prym wiodła babcia,
> no i od niej poznałam zasady tradycyjnego, uczciwego*) gotowania,
> jeszcze przedwojennej proweniencji, korzystając przy większych
> okazjach z pradomowych kaligraficznych przepisów i sfatygowanych
> książek Monatowej, Ćwierczakiewiczowej, Zawadzkiej itp, a głównie z
> praktyki babcinej, z tego mojego pałętania się i gorliwego pomagania'
> przy wszystkim wynikły entuzjastyczne debiuty w procederze.
To tego Ci zazdroszczę, bo ja jedną babcię pamiętam jako już bardzo
posuniętą staruszkę, która w kuchni niewiele już robiła (no, może
naleśniki dla mnie). Drugiej babci z kolei pomagałam przyozdabiać
dania, które wynoszone były z kuchni na stół i w tym się głównie
specjalizowałam. Uwielbiałam też podjadać bigos warzący się w wielkim
garze. ;)
Podpatrywałam za to mamę, która bardzo chętnie scedowała część
kuchennych obowiązków na mnie, kiedy już byłam podrośniętą nastolatką.
Moja siostra nie miała zapału do garów, a ja się do nich rwałam, to
miałam za swoje. ;) O pierwszych-pierwszych już pisałam, ale pamiętam
też moje pierwsze naprawdę wykwintne danie na jakąś imieninową imprezę -
polędwicę po generalsku, wszyscy byli zachwyceni.
Ewa
Re: Debiuty
2012-04-21 22:42:15 - Paulinka
> W dniu 2012-04-21 19:12, Bbjk pisze:
>>
>> Od malutkości chętnie plątałam się po kuchni,gdzie prym wiodła babcia,
>> no i od niej poznałam zasady tradycyjnego, uczciwego*) gotowania,
>> jeszcze przedwojennej proweniencji, korzystając przy większych
>> okazjach z pradomowych kaligraficznych przepisów i sfatygowanych
>> książek Monatowej, Ćwierczakiewiczowej, Zawadzkiej itp, a głównie z
>> praktyki babcinej, z tego mojego pałętania się i gorliwego pomagania'
>> przy wszystkim wynikły entuzjastyczne debiuty w procederze.
>
> To tego Ci zazdroszczę, bo ja jedną babcię pamiętam jako już bardzo
> posuniętą staruszkę, która w kuchni niewiele już robiła (no, może
> naleśniki dla mnie). Drugiej babci z kolei pomagałam przyozdabiać
> dania, które wynoszone były z kuchni na stół i w tym się głównie
> specjalizowałam. Uwielbiałam też podjadać bigos warzący się w wielkim
> garze. ;)
> Podpatrywałam za to mamę, która bardzo chętnie scedowała część
> kuchennych obowiązków na mnie, kiedy już byłam podrośniętą nastolatką.
> Moja siostra nie miała zapału do garów, a ja się do nich rwałam, to
> miałam za swoje. ;)
A propos babć, to w domu mojego taty było, nie mieszczące mi się po dziś
dzień w głowie, podejście do kuchni i gotowania. Tam się nikt nigdy
nigdzie nie śpieszył. Nawet kolację wigilijną zaczynali ok. 22 ;)
Babcia gotowała dla tabunów ludzi, bo cała rodzina bardzo chętnie się
zjeżdżała w weekendy i święta, a ona wszystko pomalutku, bez pośpiechu,
zawsze się jadało bardzo późno.
Druga babcia za to plan miała opracowany co do najmniejszych szczegółów
z dużym wyprzedzeniem, zupa o 15 - dla niej nie do pomyślenia, o 15
byliśmy już dawno po drugim daniu.
A tatowa mama o 12 łapała kurę na podwórku na rosół :)
Co by jednak nie gadać, gotowała genialnie i naprawdę warto było czekać.
--
Paulinka
Re: Debiuty
2012-04-21 22:53:25 - Ikselka
> A propos babć, to w domu mojego taty było, nie mieszczące mi się po dziś
> dzień w głowie, podejście do kuchni i gotowania. Tam się nikt nigdy
> nigdzie nie śpieszył. Nawet kolację wigilijną zaczynali ok. 22 ;)
> Babcia gotowała dla tabunów ludzi, bo cała rodzina bardzo chętnie się
> zjeżdżała w weekendy i święta, a ona wszystko pomalutku, bez pośpiechu,
> zawsze się jadało bardzo późno.
Co tu jest nie do pomyślenia? - zupełnie jak u mnie. Śniadanie (to
właściwe, bo mąż zjada sobie kromeczkę z masłem raniutko, ze wzgl. na
żołądek) ok. 10, obiad o 16, kolacja (o ile jemy), też bardzo późno,
21-22.
Reszta (ta o tabunach) również jak u mnie. Teraz tabuny nieco mniej
liczne, bo taki czas, ale mam nadzieję, że się rozmnożą.
Re: Debiuty
2012-04-21 22:58:30 - Paulinka
> On 21 Kwi, 22:42, Paulinka
>
>> A propos babć, to w domu mojego taty było, nie mieszczące mi się po dziś
>> dzień w głowie, podejście do kuchni i gotowania. Tam się nikt nigdy
>> nigdzie nie śpieszył. Nawet kolację wigilijną zaczynali ok. 22 ;)
>> Babcia gotowała dla tabunów ludzi, bo cała rodzina bardzo chętnie się
>> zjeżdżała w weekendy i święta, a ona wszystko pomalutku, bez pośpiechu,
>> zawsze się jadało bardzo późno.
>
> Co tu jest nie do pomyślenia? - zupełnie jak u mnie. Śniadanie (to
> właściwe, bo mąż zjada sobie kromeczkę z masłem raniutko, ze wzgl. na
> żołądek) ok. 10, obiad o 16, kolacja (o ile jemy), też bardzo późno,
> 21-22.
> Reszta (ta o tabunach) również jak u mnie. Teraz tabuny nieco mniej
> liczne, bo taki czas, ale mam nadzieję, że się rozmnożą.
Piszesz o teraz, kiedy jesteście we dwoje. Myślę, że jak dzieci były
małe, to pewnie śniadanie było trochę wcześniej.
--
Paulinka
Re: Debiuty
2012-04-22 12:42:26 - Ikselka
> Ikselka pisze:
>
> > On 21 Kwi, 22:42, Paulinka
>
> >> A propos babć, to w domu mojego taty było, nie mieszczące mi się po dziś
> >> dzień w głowie, podejście do kuchni i gotowania. Tam się nikt nigdy
> >> nigdzie nie śpieszył. Nawet kolację wigilijną zaczynali ok. 22 ;)
> >> Babcia gotowała dla tabunów ludzi, bo cała rodzina bardzo chętnie się
> >> zjeżdżała w weekendy i święta, a ona wszystko pomalutku, bez pośpiechu,
> >> zawsze się jadało bardzo późno.
>
> > Co tu jest nie do pomyślenia? - zupełnie jak u mnie. Śniadanie (to
> > właściwe, bo mąż zjada sobie kromeczkę z masłem raniutko, ze wzgl. na
> > żołądek) ok. 10, obiad o 16, kolacja (o ile jemy), też bardzo późno,
> > 21-22.
> > Reszta (ta o tabunach) również jak u mnie. Teraz tabuny nieco mniej
> > liczne, bo taki czas, ale mam nadzieję, że się rozmnożą.
>
> Piszesz o teraz, kiedy jesteście we dwoje. Myślę, że jak dzieci były
> małe, to pewnie śniadanie było trochę wcześniej.
>
Kiedy pracowaliśmy w szkole - owszem, ale to było narzucone rytmem
dnia pracy. Obiad i tak był bardzo późno. Kolacja dzieci ok.20, nasza
o wiele później. Nie lubimy się spieszyć.
Z racji zawodu mieliśmy zawsze rodzinne wakacje i ferie, a to naprawdę
spora część roku - i wtedy dzieciaki się wysypiały do oporu i dzień
zaczynał się śniadaniem ok. 10, dłużej też się urzędowało w nocy.
Na wszelkie swięta - tabuny w domu i to było to, co tygrysy. Teraz
prawdę mówiąc nawet nie miałabym już siły na urządzenie swiąt dla
15-20 osób. Ale całe lata to robiłam przecież.
Ostatnie (tegorocza Wielkanoc) święta były na 11 osób.
Przygotowywałam się intensywnie długo wczesniej, prawie nie śpiąc w
ostatnim tygodniu, żeby całe jedzenie było świeżutkie. Nieźle to
odchorowałam, prawdę mówiąc, ale warto było... Póki życia i póki sił -
będę to robiła. Nie do przecenienia jest widok szczęśliwych twarzy
moich najbliższych. Takie święta dzieci pamiętają do końca życia. Ja
takich nie miałam jako dziecko.
Re: Debiuty
2012-04-22 08:56:56 - Bbjk
> To tego Ci zazdroszczę, bo ja jedną babcię pamiętam jako już bardzo
> posuniętą staruszkę, która w kuchni niewiele już robiła (no, może
> naleśniki dla mnie). Drugiej babci z kolei pomagałam przyozdabiać dania,
> które wynoszone były z kuchni na stół i w tym się głównie
> specjalizowałam.
Ozdabiać i ja uwielbiałam, a babcia była luzaczką i pozwalała mi na
nieskrępowaną dziecięcą twórczość, sama malowała i miała zrozumienie dla
indywidualności twórczej, więc nasze torty, mazurki, pisanki choć
tradycyjne w recepturze, były osobliwie zdobione :)Druga babcia była
bardziej tradycyjna, ale pierwsze lata dzieciństwa spędziłam z tą
pierwszą, o artystycznej, pełnej fantazji duszy.
--
B.