[Przeczytane] Stephenie Meyer, Intruz
2010-08-12 10:08:41 - Dariusz Cichocki
science-fiction, zazwyczaj miewam taką oto refleksję: czy pomysł, wyobraźnia i
ich podstawy naukowe znowu zwyciężyły nad wartościami artystycznymi i
literackimi, czy też stało się odwrotnie? Kiedyś pisał o tym niezwykle celnie
Stanisław Lem, konkludując, że powieść SF staje się wybitna, kiedy te dwa
elementy znajdą się w nieuchwytnej równowadze i są ze sobą nierozdzielnie
splecione.
Czytając Intruza, stwierdziłem, że takiej równowagi nie znajdę, element
artystyczny (literacki) bowiem zaznaczył swoją przewagę już od pierwszych
stron powieści. Niemniej jej treść i prowadzenie wątków, atmosfera i próba
ukazania natury człowieka w konfrontacji z inną, całkowicie obcą osobowością i
cywilizacją są tak atrakcyjne, że nie zauważyłem, kiedy minęło mi tych ponad
pięćset stron tekstu.
Wątek Obcego nie jest nowy w literaturze. Jest obecny nie tylko w wyobraźni
pisarzy, lecz również w naszych codziennych lękach. Meyer pokazuje je wręcz
brutalnie, nie próbując ochronić czytelnika przed zadawaniem sobie
zasadniczych pytań o jego ja. Stara się wszechstronnie pokazać to, co dzieje
się w zamkniętej, praktycznie skazanej na zagładę społeczności, zepchniętej na
skraj cywilizacji przez inną, znacznie potężniejszą siłę, w konfrontacji z
Obcym przybywającym w ciele młodej dziewczyny, którą w normalnych warunkach
zaakceptowałaby bez większych zastrzeżeń.
Meyer stawia na potęgę uczuć i próbuje ją wprowadzić na karty powieści. Czy
się jej to udało, niech ocenią czytelnicy. Dla mnie eksperyment był ciekawy.
Być może zabrakło autorce pomysłu na bardziej sugestywne obrazy
przedstawiające potęgę miłości, niemniej robiła, co mogła, by uświadomić nam
siłę tego bardzo tajemniczego uczucia.
Wielką zaletą powieści jest tolerancja dla Innego. Wątek nienowy, który wraca
przy każdym konflikcie wywoływanym przez różnice kultur zostaje przez autorkę
pokazany nie tylko w atrakcyjnej formie, lecz również jest nienachalnie
kierowany w taki sposób, by zwrócić naszą uwagę, na to, na ile jesteśmy zdolni
do tolerancji w warunkach całkowitego zagrożenia egzystencji gatunku ludzkiego.
Pozostaje jeszcze zakończenie. Długo nie mogłem się z nim pogodzić, ma bowiem
dwie odsłony. Pierwsza jest dramatyczna, druga pocieszająca z dużą dozą
goryczy. Pierwsza to klasyczny suspens, druga - ku pokrzepieniu serc. Upłynął
pewien czas od zakończenia lektury Intruza i dochodzę do wniosku, że obydwa
zakończenia mają sens, a ich wielka wartość polega na tym, że budzą kontrowersje.
Polecam lekturę Intruza tym, którzy zderzyli się z inną kulturą i do dzisiaj
nie mogą się odnaleźć, albo wyszli z tego zderzenia poranieni. Meyer stara się
pokazać im drogę ratunku.
Dariusz Cichocki
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> www.gazeta.pl/usenet/