[przeczytane] Svetlana Savrasova, Masz dziadka, Lenina ...
2011-09-18 18:48:09 - Dariusz Cichocki
raczej felietonach, albo osobistych refleksjach? Zapewne zależy to od tematu i
talentu autora. Savrasova ma tematów bez liku, talentu i mowności też jej
nie brakuje.
Niekiedy słyszy się, że tłumacz to ma klawe życie..., bo jeździ, poznaje
ludzi i w ogóle żyje szykownie. Savrasova przygód miała i zapewne jeszcze
będzie ich miała wiele, ale każda z nich to nie blichtr, żyrandole, białe
koszule i fraki - to samotność, opuszczenie, nieznajomość kultury, opresja, a
często tragedie, które wynikają z idiotycznego zbiegu okoliczności. I
wszystkie te odmiany nie tylko losów imigrantów z Europy Środkowej i
Wschodniej, lecz ich nieprzystosowania, niepewności i lęków znajdzie czytelnik
w tych trzydziestu pięciu szkicach, napisanych niezwykle dynamicznie,
skrzących się barwną, bogatą w rejestry i niuanse polszczyzną.
Svetlana jest tłumaczką środowiskową w jednym z hrabstw południowo-wschodniej
Anglii, gdzie nie tylko tłumaczy, co mają do powiedzenia gwałciciele i ich
ofiary, drobni złodzieje i oszuści, lecz także przeżywa z nimi ich
wyobcowanie, pokazując, co oznacza być obcym w jakże - wydawało by się -
bliskiej, a przecież niezwykle odległej kulturze wyspiarzy. Pracuje również i
nad miejscowymi przedstawicielami władz, by ci nie brali za chęć występku
każdego ruchu czy gestu imigranta, uważanego przez nich za wysoce podejrzany,
prowadząc kursy i ubarwiając je niezwykle plastycznymi przykładami.
Znajdujemy na tych stronach o niezwykle szybkiej narracji kobietę na zewnątrz
zadomowioną, wtopioną w nowe środowisko, a jednak imigrantkę z dotkliwym
poczuciem swojej oswojonej choć trochę dzięki znajomości języków obcości. To
osoba zbudowana z ran, które próbuje zasklepiać nie tylko autoironią,
romantyzmem, czy analizą swoich sprzeczności, lecz również ciężką, nieznośną,
a niekiedy wręcz wyzwalającą w człowieku najgorsze emocje pracą człowieka
cienia (o, wiem coś o tym!).
Fenomenalna znajomość polskiego zmusza czytelnika do uważnej lektury, by nie
uronić błyszczących perełek językowych, kalamburów i zagadek. Wyśmienity,
autoironiczny dowcip pozwala na chwilę radosnego śmiechu, by już po chwili
stanąć oko w oko z dnem ludzkiej duszy i ciała.
Ale to nie wszystko. Savrasova pokazuje również, niekiedy w nieco
przerysowanej formie, siebie, niełatwe rozterki duchowe, poplątane życie,
marzenia i tęsknoty. Dzięki tym fragmentom staje się czytelnikowi bliższa,
bardziej ludzka, trochę nasza, ale nie oznacza to, że całkowicie polska.
Czy można nie mieć ojczyzny? Na to pytanie autorka też próbuje odpowiedzieć.
Zapewne jej wnioski u wielu z nas wywołają przede wszystkim wzburzenie.
I na koniec zagadka dla uważnych czytelników: co to znaczy popizdoczka?
Dariusz Cichocki
[Svetlana Savrasova, Masz dziadka, Lenina i Boga, Wydawnictwo WAZA, 2011]
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> www.gazeta.pl/usenet/