Proces "Super Expressu" zakończony
Koniec dziewięcioletniego procesu przeciwko "Super Expressowi"
Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieście wydał wczoraj wyrok w toczącym się od 9 lat procesie przeciwko "Super Expressowi" za prowokację dziennikarską, której dokonano w 1995 roku. Przypomnijmy: dziennikarze naszej gazety dowiedli wówczas, jak łatwo wejść w posiadanie materiałów wybuchowych. Za 5 tys. złotych kupili pół kilograma trotylu, z zapalnikami, lontami od policjantów z jednostki antyterrorystycznej na Okęciu.
Prokurator oskarżył ówczesnego wydawcę "SE" Grzegorza Lindenberga i redaktor naczelną Urszulę Surmacz-Imielińską o nielegalne posiadanie materiałów wybuchowych. Dziś sąd zdecydował o umorzeniu postępowania z uwagi na znikome społeczne niebezpieczeństwo czynu. Wyrok nie jest prawomocny. Jeśli prokuratura w ciągu 7 dni nie zażąda pisemnego uzasadnienia, wyrok się uprawomocni. Jeśli zażąda, to w ciągu 14 dni będzie mogła złożyć apelację i wszystko zacznie się od nowa.
- Czuję ulgę, ale w zawieszeniu - powiedział po ogłoszeniu wyroku Grzegorz Lindenberg. - O prawdziwej satysfakcji będzie można mówić dopiero po uprawomocnieniu się wyroku. Ale fakt, że sąd podtrzymał orzeczenie sprzed 4 lat świadczy o tym, ze mieliśmy słuszność robiąc to, to zrobiliśmy. Przed naszą prowokacją w Warszawie rocznie wybuchało 36 różnych bomb, po naszej interwencji tylko 14.
Dziś prokurator żądał najniższego możliwego wymiaru kary czyli pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata dla Lindenberga i Surmacz-Imielińskiej. Pełnomocnicy "Super Expressu" wnosili o uniewinnienie. Proces mógł zakończyć się już w 2000 roku, ale prokuratura złożyła wówczas apelację. Sąd jej nie uznał, ale dopatrzył się uchybień w postępowaniu i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Należy tylko mieć nadzieję, że prokuratura od tamtego czasu zmieniła poglądy i nie narazi wymiaru sprawiedliwości na kolejną stratę czasu i pieniędzy.
Dołącz do dyskusji: Proces "Super Expressu" zakończony