SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Nowa polityka "Trybuny"

W "Trybunie" zaczęły pojawiać się artykuły, które przypominają fikcyjne ogłoszenia

W "Trybunie" zaczęły pojawiać się artykuły, które przypominają fikcyjne ogłoszenia z filmów szpiegowskich. Mają nie informować, ale kogoś przestraszyć - informuje najnowszy "Newsweek."

Najnowsze dziennikarskie osiągnięcie "Trybuny" umknęło szerszej publiczności. Pod wielkim tekstem, poświęconym publikacjom gazet o różnych aferach z udziałem SLD-owców (innych afer teraz nie ma), dociekliwy dziennikarz o inicjałach M.B. (czyżby sam naczelny Marek Barański?) zadaje pytania szefowi Agencji Wywiadu Zbigniewowi Siemiątkowskiemu.

- Czy pan wie, iż dziennikarska Warszawa huczy od informacji z "pewnego źródła", że "Newsweek" dobiera się panu do skóry - dociska M.B. - Widać Agencja Wywiadu bardzo się komuś naraziła. Komuś jakiś interes przeszedł koło nosa. - Owszem, słyszę o tym.
Ale ja przecież jestem od tego, żeby słyszeć - dywaguje Siemiątkowski. M.B. podrzuca tematy: "Newsweek" ma się ponoć zająć interesami żony Siemiątkowskiego z Grekami i z pewną cypryjską firmą, która sprowadza do Polski ropę naftową. W odpowiedzi SLD-owski szef wywiadu tłumaczy, że lubi grecką kuchnię, a poza tym "w nic nie gra". - Jeśli już, to tylko w gry, które prowadzą służby specjalne. Ale wtedy na ogół wygrywam - kończy bardzo groźnie.
Pomińmy ten uroczy akt prężenia muskułów polityka, który od zawsze kochał służby specjalne. Skupmy się na "Trybunie". Wywiad redaktora M.B. to majstersztyk - pytanie tylko czego. Nie pojmie go żaden zwykły czytelnik, ale nie do niego jest skierowany. Przypomina raczej anons zamieszczony w gazecie, który ma kogoś przestrzec albo przestraszyć. Znamy takie ogłoszenia - z powieści kryminalnych i szpiegowskich. Teraz możemy je sobie poczytać w lewicowym dzienniku.
Tak się składa, że nikt z dziennikarzy "Newsweeka" nie rozmawiał o żadnych zarzutach czy podejrzeniach ani z ministrem Siemiątkowskim, ani z nikim z nim związanym. Skąd więc informacje, którymi żongluje Barański, mówiąc, że "huczy od nich cała Warszawa"? Może z jego sennych majaków? Może od dziennikarzy "Trybuny", którzy zamiast pisać własne teksty, zajmują się śledzeniem i podsłuchiwaniem kolegów?

A może - przeraża mnie ta hipoteza, ale muszę ją postawić - minister Siemiątkowski rozmawia tak naprawdę sam ze sobą. Wszak chwali się, że jest od tego, żeby słyszeć. Czyżby to jego podwładni przekazywali redaktorowi Barańskiemu odpowiednie materiały? A może zajmują się tym funkcjonariusze bratniej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Czy mamy się bać podsłuchów - podobnie jak dziennikarze "Gazety Wyborczej" w apogeum afery Lwa Rywina?
Redaktor Barański znany był zawsze z poszukiwania nowych form sztuki dziennikarskiej. Podczas stanu wojennego wyspecjalizował się w podtykaniu mikrofonu wystraszonym kobietom z Solidarności, sterroryzowanym przez Służbę Bezpieczeństwa, zagrożonym aresztowaniem. Młodsi czytelnicy nie pamiętają tych reporterskich eksperymentów, ale to swoim dawnym umiejętnościom zawdzięcza zapewne Barański awans na szefa "Trybuny" w 2002 roku. Awans, którego nie byłoby zapewne bez osobistej akceptacji Leszka Millera - pisze Piotr Zaremba w "Newsweeku".

Dołącz do dyskusji: Nowa polityka "Trybuny"

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl