Monika Olejnik - gwiazda nad gwiazdami
Wyjątkowa sesja fotograficzna Moniki Olejnik dla "Vivy"
W ostatni numerze dwutygodnika "VIVA" można przeczytać wywiad z Monika Olejnik. Przedstawiamy poniżej wybrane fragmenty oraz prezentujemy wyjątkową sesję fotograficzną Moniki Olejnik.
- A wyobrażała sobie Pani przez moment, że zamieszka w Pałacu Prezydenckim przy Krakowskim Przedmieściu?
- Do głowy mi to nie przyszło. Tam są straszne przestrzenie. Czytałam wywiady z Jolantą Kwaśniewską, która opowiadała, jak musiała je ogarnąć i oswoić. To przerażające. Nie wiem, czy bym umiała cokolwiek zmienić po państwu Kwaśniewskich.
- Musiałaby Pani zrezygnować z imprez dla znajomych.
- Władzę da się lubić?
Chodzi o konkretnego polityka?
- Chodzi o to, czy politycy mogą kręcić.
Kręci codziennie na antenie radia Zet.
- Chodzi o kobiety. Czy fakt, że mężczyzna ma władzę, może kobiety podniecać?
- No nie, nigdy nie zakochałam się w polityku. Jak byłam mała, to kochałam się w de Gaulle'u i w Kennedym. Ale w dorosłym życiu już nie. - Władza nie dodaje im męskości?
Nie w moich oczach. Może dlatego, że widzę ich codziennie - i rano, i wieczorem. Są dla mnie powszednim zjawiskiem. Może gdybym spotykała ich rzadziej, to by mnie kręcili. Ale to się może odmienić, bo teraz widzę ich tylko rano.
- Takiej kobiety jak Pani boją się mężczyźni?
Zależy, jacy. Czy mężczyzna mojego życia się mnie boi? Myślę, że nie, bo by nie był ze mną.
- Powie Pani, kim jest mężczyzna Pani życia?
Jedynym takim prawdziwym jest mój 18-letni syn Jerzy Wasowski.
- Ale kiedyś Pani wymieniła nazwisko swego partnera.
Paru wymieniałam na nowych. Wracając do tego, czy mnie się boją, to raczej nie, nigdy nie byłam długo samotna, więc się mnie nie boję. Nie narzekałam na brak telefonów.
- Od rana do wieczora tryska Pani energią. Wie Pani, co to chandra?
Oczywiście. Nie mam stabilnego charakteru. Miewam depresje, chandry, bywam wściekła.
- I co wtedy?
Wsiadam w samochód i jeżdżę, albo idę do kina, albo czytam książkę, albo oglądam głupie filmy, romanse.
- Ulubiony film w takiej sytuacji?
Na depresję? To "Thelma i Louise"
- To rzeczywiście romans!
Albo "Bezsenność w Seattle".
- Telefon do przyjaciółki?
Też dzwonię. Wyżalam się. Biedna Kublik.
- A ramię mężczyzny?
Jeśli rozumie moją depresję, to wtedy tak.
- Mówi Pani o sobie, że jest twardzielką. Co to oznacza?
- Ktoś Panią już o to pytał, ale zapytam jeszcze raz: "dziennikarstwo jest najbardziej zazdrosnym kochankiem, jakiego może sobie wyobrazić kobieta". Prawda?
Tak. Ten zawód zabiera życie kobietom jako kobietom, kobietom-matkom, kobietom-żonom, kobietom-kochankom. Tak dużo czasu spędzałam w pracy, że nawet się nie spostrzegłam, kiedy mój syn z malutkiego chłopczyka zrobił się prawie dorosłym mężczyzną. Taka jest prawda.
- Warto taką cenę płacić?
Czy ja wiem? Patrzę na mojego syna i widzę, że wyrósł na przyzwoitego człowieka. Teraz, kiedy się nad tym zastanawiam, widzę, że trochę straciłam jako matka. Nie wiem, czy było warto aż tak się tej pracy poświęcać. Ale może on zyskał, skoro jestem takim potworem?!
(tekst artykułu i zdjęcia dostarczyło wydawnictwo Edipresse)
Zdjęcia: - Beata Wielgosz
Wywiad: - Katarzyna Montgomery
Dołącz do dyskusji: