Krzysztof Skowroński
Rozmowa z Krzysztofem Skowrońskim, dyrektorem radiowej Trójki, o zmianach zachodzących w stacji.
Robert Patoleta: - Do kogo obecnie kierowana jest Trójka?
Krzysztof Skowroński: Do wszystkich.
- A jak wynika z badań? Kto słucha Trójki?
Z badań wynika, że słuchają jej bardzo różni ludzie. Słuchają młodzi, w wieku średnim, wykształceni i niewykształceni, kobiety i mężczyźni. Przekrój jest bardzo szeroki. Generalnie rzecz biorąc Trójki słuchają ci, którzy słuchali jej zawsze i ci, którzy nie słuchali jej nigdy. Tych drugich jest mniej niż tych pierwszych, ale generalnie nawet w takich grupach wiekowych, które nie miały nic wspólnego ze starą Trójką jest trend wzrostu słuchalności.
- Teraz Trójka bardziej przypomina Trójkę sprzed lat.
Przypomina trochę starą Trójkę, bo to był dobry znak jakości, wiec szkoda byłoby go tak zmarnotrawić. Ale nie uciekamy od roku 2007. Moją ambicją nie jest odtworzenie tego, co było. Proszę pamiętać, że Trójka była kiedyś radiem wolnym, oczywiście w granicach narzucanych przez komunistyczny reżim. Dlatego kierunek wyznacza dobra marka Trójki. Staram się łączyć coś co wszystkim wydawało się nie możliwe – powrót i nowoczesne myślenie.
Jestem przekonany, że na rynku mają szanse dwa rodzaje radia – mocno sformatowane w którym będzie można usłyszeć za pięć złotych miesięcznie tylko Presleya, Beatlesów, politykę czy wszystko o czym chcecie. Albo będą radia uniwersalne, ale tylko takie, w których są osobowości i to właśnie osobowości będą decydowały.
- Trójka w tej chwili różni się od rozgłośni nadających muzykę jedynie z komputerowej playlisty. Podchodzi już w tej chwili pod radio niszowe.
Absolutnie nie zgadzam się z tym stwierdzeniem, bo z definicji wynika, że takie Radio ma słuchalność poniżej pięciu procent. Pod tym względem Trójka jest w pierwszej lidze.
- Trójka gra przecież inną muzykę niż większość rozgłośni.
W takim razie to jest radio „wyżowe” w którym każdy może znaleźć coś fajnego. Chcemy rozmawiać z każdym słuchaczem, choć wiemy, że nie we wszystkich gust jesteśmy w stanie trafić. Na przykład dla słuchaczy oczekujących więcej muzyki jest Radio ESKA. Tam jest 100 procent muzyki i nie może być więcej. My nie mamy samej muzyki, więc nie każdemu to odpowiada.
- Czy Trójka jest radiem politycznym?
Nie bierze udziału w grze politycznej, ale obserwuje scenę polityczną i o niej mówi. Publicystyka jest ważną częścią Trójki, co słychać w sobotę rano, kiedy mamy prawie non stop trzy godziny publicystyki. Wówczas „Raport o stanie świata” prowadzony przez Dariusza Rosiaka, najlepszą audycję dotyczącą tego, co się dzieje na świecie. Są też dwie poranne doskonale audycje publicystyczne, w których dziennikarze i politycy dyskutują o gorących wydarzenia politycznych.
- Trójka obiera którąś z opcji politycznych?
Staramy się iść najbardziej klasycznym sposobem myślenia na temat powinności dziennikarskich. Może nawet bardziej klasycznie niż BBC. Dwuźródłowość i chłodne oko to główne zasady w publicystyce. Obserwujemy politykę, ale nie uczestniczymy w niej. Jesteśmy bardziej zwierciadłem sceny politycznej. Mamy komentatorów z dwóch stron. Choć niekiedy, kiedy wiemy, że coś jest białe, a coś czarne, to właśnie to mówimy. Tak było w sprawie „Wprost” i Herberta. Nie mówimy, że będziemy ważyć, tylko dajemy wiarę. To też jest element dziennikarstwa, bez tego na dobrą sprawę nie ma dziennikarstwa.
- Podkreśla pan, że Trójka opiera się na osobowościach. Niektórzy dziennikarze odeszli ze stacji. A którzy przyszli?
Przyszli nowi publicyści – Dariusz Rosiak, Michał Karnowski, Adam Piśko z Radia Kraków. Są z nami cały czas Wojtek Mann, Grzegorz Wasowski, Marek Niedźwiecki, Piotr Kaczkowski, Agnieszka Szydłowska, Piotr Stelmach, Piotr Metz, Piotr Baron czy Marcin Łukawski. To są osobowości, które są lokomotywami radia.
- Jaki klucz zastosował pan przy doborze osobowości do audycji?
Nie trzeba było stosować żadnego klucza.
- Co byłoby, gdyby okazało się, że słuchacze Trójki chcą drugiego Radia Zet?
…
- Macie obowiązek utrzymania poziomu słuchalności?
Nie ma takiego obowiązku, ale radio nie słuchane pozbawione byłoby sensu.
- Co kryje się pod pojęciem „radio nowoczesne”?
Po pierwsze wejście w udany związek ze światem, czyli jeśli ma miejsce wydarzenie, to my w nim jesteśmy. Polityka to jest jedna sfera wydarzeń, ale przecież jest też teatr, koncerty, filmy. Po drugie człowiek nowoczesny chce dostać maksymalnie dużo w jak najmniejszym czasie. I to chcemy dawać. Dziś jest „Dzień z Beatlesami”, jutro jest piątek z audycją „KOZA - Komitet Organizacyjny Zwalczania Apatii”. Tam jest nowoczesna forma, problemy, pewien rodzaj humoru, który w innych audycjach nie istnieje. Z drugiej strony nowoczesność to mówienie do człowieka, który ma świadomość tego, że świat jest globalną wioską. Dlatego wprowadziliśmy zagraniczny przegląd prasy i „ Raport o stanie świata” czy audycje „Tu mówi Londyn”. W jednym momencie możemy być w Tajlandii, zaraz potem w Grójcu. Musimy z tego korzystać.
- Czy szykuje pan coś nowego w telewizji?
I tak, i nie. Chciałbym zrobić pewne modyfikacje w ramach mojego programu „Wywiad i opinie”. Decyzje są w rękach telewizji. Trwają rozmowy na ten temat.
- Jak wygląda dzień dyrektora Trójki?
Kiedy jest się odpowiedzialnym za stację radiową, to człowiek nigdy nie wychodzi z pracy. Rzadkie są momenty, kiedy znajduję się poza zasięgiem radia. Może tylko wtedy, kiedy jestem w kinie, śpię lub spędzam wieczór z przyjaciółmi. Tak naprawdę mam chęć i potrzebę słuchania Trójki. Słucham jej najczęściej z przyjemnością, chociaż czasami coś mnie zaboli. Oczywiście to odnotowuję.
- I wykonuje pan od razu interwencyjny telefon?
Z reguły nie ma telefonów od razu. Nie ma systemu sterowania. To jest radio osobowości. Każdy popełnia błędy. Jak widzę, że coś jest systematycznie nie takie, jakie trzeba, to wtedy interweniuje. A dzień: najpierw odwożę dzieci do szkoły. Do pracy przychodzę o godzinie dziewiątej. Między 11 a 13 jest spiętrzenie rozmaitych rzeczy. Potem jest niby łagodniej, ale cały czas coś się dzieje. Kiedy pracowałem w Radiu Zet, miałem takie momenty, kiedy nic się nie działo. Można było wtedy poczytać gazetę czy pójść z kimś na kawę. Tutaj nie ma takich momentów. Dzień w radiu zamyka się między 18 a 19. Potem też słucham Trójki. A o 11 w nocy zaczynają się myśli o tym, co powinno być. W ciągu dnia absolutnie nie ma czasu na to, żeby cokolwiek wymyślić, choć bardzo często pomysły powstają podczas rozmowy. O pierwszych zmianach w Trójce, zdecydowało spotkanie z Wojtkiem Mannem. Otworzyło wielkie możliwości. Powiedziałem do niego: „Nie śmiałbym Panu zaproponować, żeby Pan przyjeżdżał do radia o szóstej rano”. A on wtedy odpowiedział: „O piątej rano nie ma korków”. Potem zaczęliśmy rozmawiać o piątku, sobocie i niedzieli, bo założyłem sobie, że najpierw zajmę się tymi trzema dniami. Wyzwolę je z tych playlist i przeniosę publicystykę z niedzieli na sobotę. Teraz druga faza to zagospodarowanie drugiej części tygodnia. Jest jeszcze noc, która od lutego zacznie się zmieniać. Pojawi się tam parę nowych nazwisk. Tam będzie kawał dobrej, nowej muzyki.
- Trójka będzie zmieniała się gwałtownie czy powoli?
Żadnych gwałtów nie ma i nie będzie co nie znaczy, że powoli.
- Co w ciągu minionego roku zmieniło się w publicznym radiu na lepsze, a co na gorsze?
Trójka jest jedną z dwóch najważniejszych anten Polskiego Radia. Podobny typ zmian dokonuje się w radiowej Jedynce. Jedynka jest jednak trudniejszą anteną. Tam trwa to trochę dłużej, ale ewolucja też się dokonuje. Następuje powrót do klasyki. To są bardzo pozytywne zmiany. Radio publiczne właśnie takie powinno być. I mieć dobrą informację. Mamy tu tyle motorów, tylko one nie funkcjonują w sposób doskonały. Trzeba podejmować trudne decyzje, choćby takie, że dużo osób odejdzie z radia. Bardzo dużo ludzi pracuje w radiu na takim jałowym biegu. To trzeba zmienić.
- A jak jest z telewizją?
Telewizja jest sto razy trudniejsza. Nie mogę jednak wypowiadać się na ten temat, bo nie mam w domu telewizora. Nie był mi potrzebny, bo do niedawna miałem przerwę w wykonywaniu zawodu dziennikarza. Bardzo się cieszyłem, że nie mam telewizora, bo wszystkie nerwy płynące z programów, które bym oglądał, były darowane. Nie musiałem się denerwować sporami wewnątrz koalicji, sporami Platformy z PiS-em. Słuchałem wtedy Trójki i odrabiałem zaległości rodzinne.
Rozmawiał Robert Patoleta.
Dołącz do dyskusji: Krzysztof Skowroński